Strona:PL Bronte - Villette.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzieścia. Krzykliwa, próżna, despotyczna i ambitna, zdawała się niezmożona zarówno cieleśnie jak duchowo. Przypuszczam, że od najmłodszych lat przywykła żyć i obracać się w miejscach publicznych; za młodu była prawdopodobnie kelnerką w barze.
Nad ranem przeszła w rozmowie swojej na inny temat: — „Watsonów“ — spodziewanej rodziny pasażerów, których znała już, jak się zdawało, i wielce ceniła ze względu na poważne napiwki, jakie jej zawsze pozostawiali. Wyraziła się, że liczyć może na wcale pokaźną sumkę, ilekroć rodzina ta odbywa podróż na ich statku.
O świcie zapanował na pokładzie wielki ruch, bowiem wraz z wschodem słońca przybywać zaczęli pasażerowie. Powitanie „Watsonów“ przez stewardkę było niezmiernie hałaśliwe i wylewne; cała załoga kręciła się i uwijała dokoła nich tylko. Towarzystwo „Watsonów“ składało się z czterech osób: z dwóch mężczyzn i z dwóch kobiet. Oprócz nich była jedna tylko jeszcze, młoda pasażerka, którą odprowadzał na pokład wytworny, ale nieco chorowicie wyglądający pan. Obie te grupy różniły się wzajem zasadniczo, stanowiąc wybitny kontrast. Watsonowie byli niewątpliwie ludźmi bogatymi; zdradzała to pewność siebie i świadomość potęgi posiadanego majątku, cechująca cały ich sposób bycia. Kobiety ich — obie wyglądające młodo, przy czym jedna była skończoną pięknością — w sensie urody fizycznej — ubrane były szykownie i bogato, może tylko zbyt jaskrawo i niedorzecznie nieodpowiednio do okoliczności. Ich kapelusze przybrane suto kwiatami, ich aksamitne narzutki i jedwabne suknie nadawałyby się raczej do przechadzki po alejach parkowych, aniżeli do krążenia w nich po mokrych deskach pokładu okrętowego. Mężczyźni byli otyli, przysadziści, brzydcy i pospolici.
Najstarszy, najbrzydszy, najbardziej otyły i krępy, był, jak rychło zmiarkowałam, mężem, a raczej narzeczonym chyba, pięknej dziewczyny, zbyt młodziutkiej aby mogła być mężatką już. Zdumienie moje z tego powodu było niezmierne, zwłaszcza, kiedy stwierdziłam, że zamiast

77