Strona:PL Bronte - Villette.djvu/796

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy bardzo nie podobam się panu? — zdobyłam się na odwagę zapytania: punkt ten miał dla mnie znaczenie decydujące.
Zatrzymał się i dał mi krótką, mocną odpowiedź, która pokonała mnie, zamknęła mi usta, a równocześnie głęboko zadowolniła mnie. Odtąd wiedziałam już raz na zawsze kim byłam dla niego, kim zaś mogłam być w oczach reszty świata, przestało mnie tak boleśnie interesować. Czy było słabością z mojej strony przywiązywać tak wielką wagę do sądu o mojej powierzchowności? Muszę przyznać się do odczuwania szczerego lęku, że nie podobam się Monsieur Paulowi, a zarazem do wielkiego pragnienia podobania mu się umiarkowanie bodaj.
Dokąd wędrowaliśmy, nie miałam pojęcia. Nasza droga była długa, wydawała mi się krótką jednak: była przyjemna, dzień prześliczny. Monsieur Emanuel mówił o swojej podróży — zamierzał być poza Europą trzy lata. Spodziewał się, że po powrocie z Gwadelupy będzie wolny od przyjętych na siebie zobowiązań. A co ja zamierzam robić podczas jego nieobecności w kraju? — zapytał. Przypomniał mi, że kiedyś zwierzyłam mu się z planu uniezależnienia się i otworzenia własnej niewielkiej szkoły: czy poniechałam tej myśli?
— Oczywiście nie poniechałam: robię co jest w mojej mocy, aby zaoszczędzić sumę, która umożliwiłaby mi wprowadzenie w czyn tego zamiaru.
— To dobrze — rzekł. — Niechętnie patrzyłbym na pozostanie pani na Rue Fossette. Obawiam się, że zanadto dawałaby się tam pani we znaki moja nieobecność — czułaby się pani osamotniona, byłoby pani smutno...
Miał słuszność. Przyobiecałam mu, że uczynię co tylko będę mogła, aby wytrwać jednak dopóki to okaże się konieczne.
— Poza tym — dodał, przyciszając głos — pozostawanie pani nadal gdzie pani jest teraz, natrafia na inny jeszcze szkopuł. Pragnąłbym móc pisywać do pani od czasu do czasu, a źle byłoby nie mieć pewności, czy li-

408