Strona:PL Bronte - Villette.djvu/737

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szeć, pozwoliłam sobie wreszcie dać wolny upust dławiącym mnie łzom. Polegając na tajemnicy nocy, ufając samotności, nie trzymałam już dłużej na uwięzi łkań, rozsadzających mi pierś, nie zaciskałam kurczowo powiek, nie pozwalając wytrysnąć skupionym pod nim łzom. Ciążyły mi one, tłocząc rozpalonym ołowiem moje serce i wreszcie, wyzwolone, przedarły się na zewnątrz. Jaki smutek mógł być jednak uświęcony w tym domu?
W kilka minut po jedenastej, zatem o niezwykle późnej godzinie jak na obyczaje Rue Fossette, otworzyły się drzwi, ostrożnie, ale nie ukradkiem. W świetle lampy zatonęła poświata księżyca; weszła Madame Beck ze zwykłym spokojem, jak gdyby zjawiła się o zwykłej porze i w zwykłej sprawie. Zamiast zwrócić się wprost do mnie, podeszła do swojego biurka i wzięła leżące na nim klucze, zdając się szukać czegoś w szufladzie i udając ociąganie się długie, nazbyt długie, ze znalezieniem tego, czego rzekomo szukała. Zachowała swój zwykły, może tylko nieco nadmierny spokój. Nie byłam w stanie znieść tej komedii. Dwie godziny, spędzone na samotnym, daremnym oczekiwaniu wyprowadziły mnie zupełnie z równowagi, każąc zapomnieć o lęku, szacunku i uległości, jakie cechowały stale mój stosunek do przełożonej. W normalnych warunkach prowadzona na pasku słowem i gestem, nie byłam już teraz zdolna znosić dłużej jarzma, nie mogłam zmusić się do ulegania przemocy.
— Najwyższy czas, aby pani udała się na spoczynek — rzekła Madame — od zbyt dawna już przekroczone zostały przez panią przepisy naszego domu.
Ku wielkiemu swemu zdumieniu nie otrzymała Madame odpowiedzi, ani natychmiastowego posłuchu na swoje słowa; nie zaprzestałam ani na chwilę przemierzania pokoju tam i z powrotem, a kiedy stanęła mi w drodze, usunęłam ją bez ceremonii.
— Niech pani posłucha mnie i uspokoi się, Miss Lucy; pozwoli pani, że odprowadzę panią do jej pokoju — rzekła, usiłując przemawiać do mnie łagodnie, jak do dziecka.

349