Strona:PL Bronte - Villette.djvu/658

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wet, zdolnej porazić materię jedynie i uniemożliwić zetknięcie z nią, zmuszonej wszelako pozostawić mu ducha nieśmiertelnego, któremu dochował wierność niezłomną, czuwając zwycięsko nad mogiłą w ciągu dwudziestu lat.
Nie było to zrobione nadaremnie: nie było też jedynie bezcelowym i bezpłodnym uleganiem porywowi uczucia; dowiódł wierności swojej poświęceniem najlepszych swoich wysiłków i możliwości na rzecz celów nieegoistycznych, zaświadczając ją bezgraniczną ofiarności swoją, poświęcał się dla tych, którzy byli drodzy niegdyś jego ukochanej, nie myślał o zemście i dźwignął dobrowolnie ciężki swój krzyż.
Co się tyczy Marii Justyny, znałam ją tak dobrze i tak dobrze wiedziałam kim była, jak gdybym poznała ją osobiście. Wiedziałam, że była bogata — tak wiele było na pensji Madame Beck dziewcząt do niej podobnych — flegmatycznych, bladych, pozbawionych wszelkiej inicjatywy, ale poczciwego serca, niezdolnych do popełnienia niczego złego, zarazem jednak nie umiejących wznieść się na wyżyny dobrego.
Jeśli miała skrzydła anielskie, wiem jakiego poety wyobraźnia ustroiła ją w nie. Jeśli czoło jej opromieniała świetlana aureola, wiem w błysku czyjej tęczówki zrodziła się ta otaczająca ją gloria świętego płomienia.
Miałażbym ulęknąć się Justyny-Marii? Czyżby obraz bladej, zmarłej mniszki wznieść miał zaporę nie do obalenia? Cóż przeszkadzały mi uczynki miłosierne, pochłaniające ziemskie jego dobra? Co obchodzić mnie mogły śluby dziewiczości, jakie złożyło jego serce?
O, Madame Beck, o, Ojcze Silasie, błędem było z waszej strony podsunięcie mi tego rodzaju zagadnień. Były one zarazem najgłębszą zagadką, najsilniejszą przeszkodą, i najostrzejszym biczem podniety, jakim zacięto mnie kiedykolwiek. W ciągu tygodnia zasypiałam i budziłam się, roztrząsając w myśli nieustannie te sprawy. Na całym świecie nie było jednak dla mnie odpowiedzi na nie, z wyjątkiem miejsca, na którym stał czy siedział, chodził, czy wygłaszał przemówienia, mały smagły człowieczek,

270