Strona:PL Bronte - Villette.djvu/637

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nienia się i pozostawiła kuzyna swojego w ogrodzie, pomyślałam:
— Nazwał mnie „petite soeur“ tego rana. Gdyby był naprawdę moim bratem, jak chętnie podeszłabym teraz do niego i zapytała co go tak gnębi. Stał oparty o drzewo, skrzyżowawszy ręce na piersiach i smutnie pochyliwszy głowę. Czułam, że potrzebne mu jest pocieszenie, którego Madame nie mogła mu dać — umiała ona tylko prawić kazania. O, ale co to?...
Otrząsnąwszy się z bezruchu zgnębienia, podążył nasz profesor wielkimi pośpiesznymi krokami przez ogród w kierunku domu. Drzwi carré były jeszcze otwarte; przypuszczałam, że zamierza prawdopodobnie, jak to bywało jego zwyczajem, podlać rosnące w wielkich kubłach drzewa pomarańczowe. Skręcił wszakże raptownie i zawrócił ku berceau, a stąd już przeszedł oszklonymi drzwiami do pierwszej klasy. Tutaj właśnie, w tej pierwszej klasie, siedziałam i stąd obserwowałam go; nie miałam jednak odwagi czekać tutaj na jego przyjście. Zawrócił tak nagle, szedł tak szybko i wyglądał tak dziwnie! Odezwała się we mnie tchórzowska moja natura, nie czekająca na przemówienie jej do rozumu: zbladłam, cofnęłam się i kiedy usłyszałam tuż blisko szelest potrącanych gałęzi i chrzęst żwiru pod nogami, zwiastujące jego zbliżanie się, umknęłam jak na skrzydłach, gnana strachem panicznym.
Nie zatrzymałam się, dopóki nie znalazłam bezpiecznego schronienia w pustej w tej chwili kaplicy. Wsłuchując się tutaj z bijącym gwałtownie sercem i niedającym się usprawiedliwić lękiem, śledziłam słuchem jego przebieganie przez wszystkie pokoje klasowe, niecierpliwe zatrzaskiwanie za sobą drzwi, potem wpadnięcie do sali refektarzowej, gdzie odbywała się, jak zwykle o tej porze „lecture pieuse“ i wreszcie głośne jego wołanie:
Ou est Mademoiselle Lucie? — Gdzie jest panna Lucy?
I w chwili właśnie, kiedy, zdobywszy się na odwagę, zamierzałam zejść na dół, aby uczynić to, czego najbardziej pragnęłam w danym momencie, to znaczy zobaczyć się

249