Strona:PL Bronte - Villette.djvu/465

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ści na myśl o nim. Po odbyciu mnóstwa pilnych zawsze wizyt lekarskich, po zmaganiu się z najrozmaitszymi kaprysami i humorami pacjentów, po zwalczeniu setek najdziwaczniejszych przesądów i uprzedzeń, a czasem patrzeniu na okrutne cierpienia — może tu i owdzie, jak zarzucam mu, zadawaniu ich — wraca wieczorem do domu, do mnie w tak miłym, serdecznym usposobieniu, że naprawdę mam wrażenie, jakoby życie moje upływało w rodzaju moralnych antypodów, i w te wieczory styczniowe wschodzi dla mnie dzień wtedy, kiedy dla innych zapada już noc.
Mimo to musi być chłopak trzymany w ryzach, karcony i powściągany, bynajmniej też nie skąpię mu tej przysługi. Taki jest jednak giętki, tak umie wyślizgiwać się, że nie istnieje możność prawdziwie zniecierpliwić go. Ilekroć wydaje mi się, że zmiażdżyłam go do cna, spręża się i odwzajemnia mi się żartami i kpinkami ale ty Lucy, znasz przecież dobrze jego samego i wszystkie jego niegodziwe sztuczki, głupia też ze mnie starucha, że czynię z niego główny temat tego listu.
Co się tyczy mnie samej, miałam tutaj odwiedziny mojego agenta z Bretton, byliśmy też oboje pogrążeni po uszy w rozważaniu spraw handlowych. Tak bardzo pragnęłabym odzyskać dla Grahama cząstkę bodaj tego co pozostawił mu jego ojciec. Chłopak śmieje się z usiłowań moich w tym kierunku; mówi, że powinnam jemu samemu pozostawić troskę o utrzymanie własne i moje także i dopytuje się czego jego „starszej pani“ może być brak jeszcze. Wspomina o błękitnych jak niebo toczkach pomawia mnie o ambicje obwieszania się brylantami utrzymywania służby liberyjnej, posiadania pałacu, zadawania szyku i służenia za wzor elegancji dla całego klanu angielskiego w Villette.
Mówiąc o błękitnych jak niebo toczkach, żałuję, że nie mogłaś być razem z nami ostatniego wieczora. Graham powrócił do domu bardzo zmęczony i, po wypiciu herbaty wyciągnął się ze zwykłym swoim zuchwalstwem na moim rodzonym fotelu. Ku wielkiemu zachwytowi mo-

77