Strona:PL Bronte - Villette.djvu/405

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po śniadaniu zwykłam udawać się do pierwszej, to znaczy, najwyższej klasy i przesiadywać tam samotnie, czytając lub rozmyślając (częściej to ostatnie) aż do dziewiątej, kiedy, wraz z wybiciem zegara, otwierały się szeroko podwoje klas przed chmarą spieszących do zajęć pensjonarek stałych i przychodnich. Z tą chwilą rozpoczynał się w szkole ożywiony ruch, trwający z krótkimi przerwami do piątej po południu.
Zaledwie zdążyłam usiąść tego rana na zwykłym moim miejscu w pierwszej klasie, kiedy zapukano do drzwi.
Pardon, mademoiselle — przeprosiła mnie jedna z pensjonarek, wszedłszy do pokoju klasowego, aby zabrać ze swojej kasetki jakąś potrzebną jej książkę czy kajet, po czym wycofała się na palcach, szepcąc w chwili mijania mnie:
Que mademoiselle est appliquée! — Jaka pani pilna!
Appliquée?! W samej rzeczy! Atrybuty pilności rozłożone były przede mną, nie robiłam jednak nic i nie miałam zamiaru nic robić. Często przypisuje nam w ten sposób świat zasługi, których w rzeczywistości wcale nie ponosimy. Sama nawet Madame Beck uważała mnie za typ bas-bleu — sawantki — zwykła też powtarzać poważne ostrzeżenia, abym nie oddawała się studiom tak usilnie, „bo krew może uderzyć mi do głowy“. Wszyscy na pensji przy Rue Fossette podtrzymywali legendę „uczoności miss Lucy“, z wyjątkiem jedynie, Monsieur Paula, który niezbadaną zupełnie dla jemu samemu tylko znaną drogą wcale trafnie ocenił moje rzeczywiste kwalifikacje umysłowe. Ze zwykłą też złośliwością swoją lubił szeptać mi do ucha satyryczne uwagi o ich skąpym zasobie. Ja sama nie troszczyłam się nigdy o braki moje na tym punkcie. Szczerze lubię snuć własne moje myśli; wiele przyjemności sprawiało mi i sprawia zawsze czytanie nielicznych jednak książek; nigdy, natomiast, nie znosiłam połykania mnóstwa ich. Najchętniej czytuję zawsze te, których styl, czy wypowiadane w nich myśli i uczucia zdradzają właściwą naturę autora, od-

17