Strona:PL Bronte - Villette.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzecznym, kiedy uparcie wątpił w możliwość, w zdolność swoję pozyskania wzajemności panny Fanshave. Uparciej niż kiedykolwiek utrwalało się we mnie przeświadczenie, że kokietowała go ona jedynie, aby tym silniej go podniecić, ale że w głębi serca chłonęła pożądliwie każde jego słowo, każde jego spojrzenie.
Czasem draźnił mnie doktór John wbrew mojemu postanowieniu cierpliwego wysłuchiwania i znoszenia wszystkiego. Wśród nieopisanej, żółcią zaprawionej rozkoszy słuchania go tak mocny cios trafiał w krzemienny pokład mojej stanowczości, że krzesał zeń dawny znów ogień.
Pewnego dnia wreszcie stwierdziłam, pragnąc zapewnieniami moimi ukoić jego zniecierpliwienie, że ja sama, w głębi duszy, zdobyłam pewność nieledwie zgodzenia się panny Fanshave prędzej czy późnej.
— Pewność! Łatwo to powiedzieć, czy jednak ma pani jakieś podstawy, aby tak sądzić?
— Najniezawodniejsze podstawy.
— O, Lucy, niech mi je pani wyjawi!
— Zna je pan równie dobrze jak ja; dziwię się też, że, znając je, nie ufa pan niezachwianie wierności Ginevry. Wątpić w tych warunkach, to znieważać ją nieledwie.
— Zapala się pani i zaczyna pani mówić prędko, nie mogąc złapać tchu; może pani mówić jeszcze prędzej i bardziej jeszcze zadyszeć się, ale musi pani wyjaśnić mi dokładnie co pani ma na myśli! Musi pani!
— Dam panu to wyjaśnienie. W niektórych wypadkach jest pan, doktorze Johnie, szczodrym, wspaniałomyślnym człowiekiem: wielbicielem, zawsze gotowym do składania ofiar. Gdyby ojcu Silasowi udało się kiedykolwiek nawrócić pana, udzielałby mu pan hojnie jałmużny dla jego ubogich, stroiłby pan jego ołtarze świecami i kwiatami, uczyniłby pan co byłoby w pańskiej mocy, aby zbogacić ołtarz wielbionej przez pana świętej. Ginevra, doktorze Johnie...
— Cicho! — powstrzymał mnie — niech pani nie mówi dalej.

307