Strona:PL Bronte - Villette.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i drgały dokoła jego nóg, pozostawiając całą postać w cieniu.
Wiedziałam, że nie sprawiłoby na nim wielkiego wrażenia, gdybym podeszła do niego i oznajmiła mu: — „Ma pan przed sobą Lucy Snowe!“ Dlatego też trzymałam się w ukryciu, uważana przez niego za nauczycielkę, o której nazwisko nigdy nie pytał, nie widziałam więc potrzeby podawania go. Słyszał, że nazywają mnie „Miss“, albo „Miss Lucy“ nigdy, natomiast nie słyszał wymienianego nazwiska mojego „Snowe“. Co się zaś tyczy nagłego, bezpośredniego rozpoznania mnie — mimo że moja powierzchowność uległa mniejszej może zmianie niż jego — nie zdawało się nigdy zanosić nawet na to — dlaczego więc miałabym narzucać mu się z przypomnieniem mojej osoby?
Podczas obrządku picia herbaty zachowywał się dr. John uprzejmie, jak to było stale w jego zwyczaju a po posileniu się, kiedy zastawa do herbaty została wyniesiona, urządził sobie wygodne siedzenie, spiętrzywszy kilka poduszek, w rogu kanapy i zachęcił mnie, abym zajęła miejsce pośród nich. On i jego matka dorzucili drew na ogień kominka, nie upłynęło też dziesięć minut od chwili naszego zajęcia miejsc dokoła niego, kiedy zauważyłam, że oczy matki Grahama wpatrzone są badawczo we mnie. Kobiety zdradzają w niektórych rzeczach większą spostrzegawczość niż mężczyźni.
— Stanowczo! — wykrzyknęła nagle — rzadko zdarzyło mi się widzieć większe podobieństwo! Czy zauważyłeś to, Grahamie?
— Co miałem zauważyć? Co znów stało się naszej Starszej Pani? Dlaczego wpatrujesz się w panią tak uporczywie, mamo? Nie jesteś wizjonerką, mam nadzieję?
— Powiedz mi, Grahamie, kogo przypomina ci ta młoda osoba? — zapytała syna, wskazując na mnie.
— Ależ, mamo, wprawiasz naszego gościa w zakłopotanie. Zawsze ci powtarzam, że twoja bezpośredniość jest największą twoją wadą; nie zapominaj, że ta pani nie

279