Strona:PL Bronte - Villette.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ras z murawy, wyzierający spoza zagęszczonego dokoła wysokich szyb okiennych obramowania z liści i opadający ku soczystej łące gazon ocieniony drzewami, które wyrastały z gruntu, położonego poniżej — wysokimi drzewami leśnymi, jakich nie widziałam od dawna już. Uginały się one teraz, smagane podmuchami październikowego wichru; pomiędzy ich pniami dostrzegłam aleję, żółcącą się grubą warstwą jesiennych liści, których mnóstwo wirowało w powietrzu, podcinane tym samym wichrem. Nie mogłam widzieć dalszych planów krajobrazu, domyślałam się jednak, że okolica zamknięta poza wysokimi tymi bukami musi być płaska i nizinna. Miejscowość zdawała się jak gdyby odcięta od świata i była zupełnie nieznana, zdecydowanie obca.
Położyłam się ponownie. Łóżko moje umieszczone było w małej wgłębionej alkowie. Wystarczyło odwrócić głowę ku ścianie, aby wykluczyć sprzed oczu cały pokój wraz z tak bardzo oszołamiającymi mnie jego akcesoriami. Wykluczyć? Nie! Układając się odpowiednio na łóżku, celem odcięcia się od reszty pokoju, a tym samym od związanych z nim narzucających mi się natrętnie wspomnień, ujrzałam na zielonej przestrzeni ściany pomiędzy podniesionymi i upiętymi w górze firankami szeroką pozłacaną ramę, okalającą portret. Była to dobrze namalowana akwarela, jakkolwiek traktowana szkicowo jedynie; głowa chłopca, świeża, młodzieńcza, jak żywa, jak gdyby miał przemówić. Chłopiec wydawał się szesnastolatkiem, jasnej cery ze zdrową, młodą krwią, omal nie wytryskującą mu z policzków, z długimi włosami, kasztanowatymi o słonecznym blasku. Oczy chłopca patrzyły przenikliwie, usta zarysowane miał ładnie wygiętym łukiem, ułożone do wesołego uśmiechu. Na ogół była to twarz niezmiernie pociągająca, dla tych zwłaszcza, którzy mogli rościć prawo do serdeczniejszych uczuć ze strony pierwowzoru — dla rodziców jego, na przykład, czy sióstr. Byle romantyczna pensjonarka mogłaby zakochać się w samym tym portrecie jego. W oczach chłopca było coś takiego, co pozwalało przypuszczać, że gdy dorośnie

270