Strona:PL Bronte - Villette.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

puściwszy włosy moje, splecione w warkocze, zaczesałam pod górę opadające długimi pasmami na plecy i zgarnęłam resztę na bok, podsunąwszy wszystkie pod męski kapelusz, wzięłam rękawiczki do ręki i w tym przebraniu wyszłam. Mr. Paul czekał niecierpliwie, tak samo jak wszyscy inni. Spojrzał na mnie.
— Może to ostatecznie ujść na pensji żeńskiej — mruknął, poczem dodał bez gniewu:
Courage, mon ami! Un peu de sang froid — un peu d‘aplomb, Mr. Lucien, et tout ira bien![1]
St. Pierre roześmiała się z szyderczą zjadliwością żmii.
Podrażniona wskutek podniecenia i tremy, nie byłam w stanie przemóc się, aby nie rzucić jej uwagi, że gdyby nie była damą, a ja gentlemanem, gotowa byłabym wyzwać ją na pojedynek.
— Po odegraniu sztuki! Po odegraniu sztuki! — uspokoił Mr. Paul. — Podzielę wtedy pomiędzy was obie moje dwa pistolety i załatwimy całą sprawę ściśle według przepisów kodeksu honorowego: będzie to tylko dalszym ciągiem zadawnionego sporu pomiędzy Anglią a Francją.
Zbliżała się chwila rozpoczęcia przedstawienia. Mr. Paul, ustawiwszy nas przed sobą, wygłosił do nas krótką przemowę, niczym generał do żołnierzy przed bitwą. Nie pamiętam co powiedział poza tym, że zalecił każdej z nas, aby przejęła się poczuciem osobistej swojej małoważności. Bogu jedynie wiadomo, jak dalece rada ta była zbędną dla niektórych spośród nas. Rozległ się dzwonek. Ja i jeszcze dwie osoby grające zostałyśmy wprowadzone na scenę. Powtórnie zadźwięczał dzwonek. Miałam wypowiedzieć pierwsze słowa.

— Niech pani nie patrzy na tłum, ani nie myśli o nim — szepnął mi Mr. Paul do ucha. — Proszę wyobrazić sobie, że jest pani na poddaszu, grając wobec audytorium, złożonego ze szczurów.

  1. Odwagi, przyjacielu! Trochę zimnej krwi — trochę pewności siebie, panie Lucjanie, a wszystko pójdzie dobrze!
221