Strona:PL Bronte - Villette.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podsunęłam sporych rozmiarów pustą skrzynię, na niej umieściłam mniejszą skrzynkę, jako tako starłam z obu pokrywające je pokłady kurzu, zebrałam ostrożnie dokoła siebie fałdy mojej sukni (mojej najlepszej sukni, zapamiętać winieneś, łaskawy czytelniku i dlatego przedmiotu usprawiedliwionej mojej troski o nią) i wdrapałam się na ten chwilowy nie nazbyt pewny tron. Usadowiona na nim wreszcie, zabrałam się do przyswojenia sobie tekstu roli. Ucząc się, nie zapominałam równocześnie o konieczności zwracania bacznej uwagi na zagrażające mi zewsząd czarne karaluchy, których bałam się bardziej jeszcze śmiertelnie niż szczurów.
Pierwszym moim wrażeniem było, że to, czego podjęłam się, okaże się dla mnie niemożliwym do wykonania, z tym większą też stanowczością i energią postanowiłam zrobić co będzie w mojej mocy, z góry zrezygnowana, że wynik moich usiłowań może być żałosny. Rychło wszakże przekonałam się, że jedna część tej bardzo krótkiej zresztą sztuki nie będzie zbyt trudna do pamięciowego opanowania w ciągu paru pozostających mi godzin, zaczęłam też uczyć się jej z początku szeptem, potem głośno. Zupełnie zabezpieczona przed ludzkimi uszami i oczami, śmiało odgrywałam moją rolę wobec zaludniającego poddasze robactwa. Przejąwszy się pustotą, płochością i zakłamaniem postaci, którą miałam odtworzyć i którą w gruncie rzeczy pogardzałam, zemściłam się na tym fanfaronie, obłudniku i zarozumialcze możliwym podkreśleniem, uwydatnianiem i spotęgowaniem jego zarozumialstwa, fanfaronady i obłudy.
Na tych usiłowaniach upłynęło mi całe popołudnie: zmierzchało się już, że zaś nie jadłam nic od rana, zaczął coraz mocniej doskwierać mi głód. Przyszła mi na myśl wieczerza, którą niewątpliwie raczono się już na dole w ogrodzie. (Widziałam, przechodząc przez przedsionek, koszyk pełen „Pâtés à la crême“ — ciastek z kremem — ponad które nie istniał w moim pojęciu żaden bardziej ponętny przysmak). Byłby on w tej chwili bardzo à propos — pożądany — powiedziałam sobie, w miarę też wzma-

214