Strona:PL Bronte - Villette.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wanie pracowitych owadów, miły cień, utworzony przez splecione gałęzie, ciepły, samotny spokój mojego schronienia zaczęły mącić dla mnie znaczenie przebieganych oczami kart i odrywać od nich moją uwagę, skierowując ją po manowcach marzeń ku dalekiej krainie wyśnionej — w tej samej chwili przywrócił mnie do przytomności najostrzejszy dźwięk dzwonka przy drzwiach wejściowych, jakim rozbrzmiewał kiedykolwiek ten stale nad miarę tarmoszony instrument.
Dzwonienie nie przestawało alarmować przez cały ranek: robotnicy, służba, coiffeur, tailleuses, raz w raz przychodzili i wychodzili. Nie było nadto powodu przypuszczać, aby to alarmowanie miało ustać i w godzinach popołudniowych także, spodziewano się bowiem przybycia powozami, karetami i dorożkami setki jeszcze uczennic pozamiejscowych. Nie można było również liczyć na zamilknięcie dzwonka i w ciągu wieczora nawet, kiedy licznie gromadzić się będą rodzice uczennic i znajomi ich, zaproszeni na przedstawienie. W tych warunkach był najostrzejszy nawet dźwięk dzwonka rzeczą najzupełniej naturalną, a jednak poszczególny odgłos ten miał wyjątkowy charakter, który od razu stargał i rozproszył przędziwo moich rojeń, każąc mi wzdrygnąć się lękliwie, przy czym książka stoczyła się z moich kolan na podłogę.
Nachyliłam się, aby ją podnieść, kiedy rozległ się — silny, szybki, stanowczy krok męski, zdążający w moją stronę wprost przez przedsionek, kurytarz, carré, przez pierwszy, potem przez drugi oddział i przez wielką salę. Zamknięte drzwi pierwszej klasy, w której znalazłam schronienie, nie stanowiły przeszkody dla przybywającego, rozwarły się bowiem mocno znać szarpnięte, w ich otworze ukazało się palto i „bonnet grec“ — rodzaj wydłużonego beretu — a para błyszczących oczu rozejrzała się w pierwszej chwili niepewnie, wnet wszakże wpiła się żądnie w moją twarz.
C‘est celà! — zawołał szorstki głos. — Je la connais; l‘Anglaise. Tant pis. Toute Anglaise, et par conséquent,

209