Strona:PL Bronte - Villette.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

małej. Desirée kradła i ukrywała wszystko co dostało się jej w ręce z rzeczy należących do matczynego stolika z robotami. Madame widziała to wszystko, udawała jednak dopóki mogła, że nie widzi: nie było w niej samej dość szczerości i prostolinijności na otwarte ujawnianie wobec dziecka jego występków. Ilekroć ginął przedmiot jakiś, którego wartość czy pożytek czyniły go nieodzownym, wyrażała przypuszczenie, że Desirée zabrała go do zabawy, prosiła ją więc o oddanie go. Mała nie pozwalała jednak oszukiwać się w ten sposób. Nauczyło ją to jedynie uzupełniania kradzieży wykrętami i kłamstwem, wypierała się też w żywe oczy jakoby miała tknąć matczyną broszkę, nożyczki czy pierścionek, matka zaś, nie odstępując od swojego systemu obłudy, udawała, że wierzy zapewnieniom dziewczynki, a potem śledziła ją tak ustawicznie, i nieodstępnie czujnie, że musiała wreszcie wytropić jej kryjówkę: dziurę w murze ogrodowym, czy szczelinę na strychu lub w altanie. Po dokonaniu tego wysyłała Desirée z piastunką na przechadzkę, i, korzystając z jej nieobecności, okradała złodzieja. Desirée okazywała się w podobnych wypadkach nieodrodną córką przebiegłej swojej matki, nigdy bowiem nie zdradzała swoim zachowaniem najmniejszych śladów zgnębienia czy zawstydzenia z powodu wykrycia bezprawnie zabranego przedmiotu.
Drugie z rzędu dziecko, Fifinka, miała, jak utrzymywano, wrodzić się w swego ojca. Nie ulegało wątpliwości, że, jakkolwiek odziedziczyła po matce jej zdrowy wygląd, jej błękitne oczy i rumiane policzki, nie jej zawdzięczała cechy moralne swojej istoty. Była to prawa, pogodna dziewczynka, tkliwa, o żywym, pobudliwym usposobieniu, wskutek tej jednak żywości swojej i pobudliwości narażana na rozmaitego rodzaju niebezpieczeństwa i kłopotliwe sytuacje. Pewnego dnia zdarzyło jej się spaść na sam dół z kilkunastu stromych stopni kamiennych, a kiedy Madame, usłyszawszy huk spadającego ciała (zawsze słyszała każdy niezwykły odgłos), wyszła z jadalni i podniosła małą, stwierdziła spokojnie:

146