Przejdź do zawartości

Strona:PL Bronte - Villette.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łam na myśl powtórnego natknięcia się na obu wąsatych i brodatych gburów, byłam jednak zmuszona powtórnie odbyć drogę, jaka mnie tutaj przywiodła, aby odnaleźć wreszcie owe schody.
Szczęśliwie dotarłam w końcu do starych, zbutwiałych, wiodących w dół stopni, pewna też, że muszą to być wskazane mi przez obcego pana, zeszłam po nich śmiało. Ulica, na którą prowadziły, była istotnie wąska, nie było na niej wszakże żadnego zajazdu. Na chodniku przy bardzo cichej, względnie czystej i dobrze wybrukowanej jezdni dostrzegłam światło palące się nad drzwiami dość okazałego domu, wyższego o jedno piętro od innych, jakie otaczały go z obu stron. Może to on właśnie będzie zajazdem, którego szukałam? Pośpieszyłam w tę stronę. Kolana dygotały pode mną; bliska byłam zupełnego wyczerpania.
Nie był to zajazd. Mosiężna tabliczka, zdobiąca wielkie drzwi wejściowe, nosiła napis: „Pensionnat de Demoiselles“, a pod napisem widniało nazwisko „Madame Beck".
Wzdrygnęłam się. W jednej chwili zawirowały w mojej głowie setki myśli. Nie zrodził się w niej jednak żaden plan, nie powstała żadna decyzja. Nie było czasu na to. Głos Opatrzności wyraźnie podszepnął mi; „Nie idź dalej! Zatrzymaj się tutaj. To jest twój zajazd!“ Los uchwycił mnie mocno w swoje dłonie, pokierował moją wolą i moimi czynami: Pociągnęłam za dzwonek.
W oczekiwaniu na otworzenie mi nie zastanowiłam się, ani też nie rozmyślałam nad niczym. Wpatrzyłam się w kamienie bruku ulicznego, na które padało światło latarni, liczyłam je, przyglądałam się ich odcieniom i połyskowi wilgoci na ich krawędziach. Po chwili pociągnęłam za dzwonek powtórnie. Otworzono mi wreszcie. Stanęła przede mną pokojówka w eleganckim czepeczku.
— Czy mogę widzieć się z Madame Beck? — zapytałam.
Przypuszczam, że gdybym zapytała o to po francusku, nie zostałabym wpuszczona, że jednak mówiłam po an-

97