Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Cicho bądź... pleciesz same głupstwa. Jaki ja jestem nieszczęśliwy człowiek! Wyszukałem dla ciebie odpowiednią partyą, chciałem abyś wyszła zamąż za miłego i ładnego chłopca i cieszyłem się myślą o twojem szczęściu, a ty przez kaprys niweczysz wszystkie moje zamiary. Oprócz tego narażasz mnie na niechęć i obmowę, wywołujesz śmieszną scenę i szkodzisz tym sposobem samej sobie.
Tu obrócił się do panny Konstancy i, która usiłowała go uspokoić i usprawiedliwić Zuzannę.
— Ty zaś postąpiłaś jak niedołęga — rzekł. — Jeśli chciałaś zrobić podarunek, mogłaś to uczynić odrazu; nie byłoby wtedy doszło do skandalu, na jaki mnie naraziła moja córka.
Zuzanna przysunęła się do ciotki i rzekła głosem przerywanym od wzruszenia:
— Jestem ci nieskończenie wdzięczna za to, co uczyniłaś dla mnie, moja ciotko. Postąpiłaś szlachetnie, nie zapomnę tego nigdy; moje przywiązanie dla ciebie jest jeszcze silniejszem niż poprzednio, chociaż zdaje mi się, że to niepodobieństwo.
— Drogie moje dziecię, oddałabym była wszystko, aby tylko odwrócić to nieszczęście! Nie miej żalu do ojca — dodała cicho, — jest tak zmartwiony, że sam nie wie co mówi.
Potem dodała głośno z odcieniem nadziei w głosie:
— Zresztą może pan Véland powróci i pogodzicie się z sobą.