Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Grzeczny z niego człowiek nie ma co mówić — powiedział sobie ojciec Zuzanny.
Wzrokiem szukał córki, ale ta oddaliła się już z grabowego szpaleru i zamknęła w swoim pokoju.
Gniewny powracał do siebie, gdy w przedsionku spotkał siostrę.
— Widziałaś Zuzannę? — zapytał.
— Nie, ale cóż jej się stało? Czy chora?
— Nie, tylko przed chwilą rozmawiała samnasam z Jerzym w ogrodzie; co do mnie nie wiedziałem nawet, że przyjechał. Jerzy wyglądał jak szaleniec, nie wiem o czem mówili z sobą, staraj się dowiedzieć o tem.
Trudno wyobrazić sobie zamęt i wzburzenie jakiemu w tej chwili podlegała Zuzanna, bo z otaczającego ją chaosu występowała myśl jedna, która jak błyskawica nagłem światłem rozjaśniła ciemności, które dotychczas otaczały jej duszę. Najpierw wyrzucać sobie poczęła, iż się nieoględnie wyrzeczonem słowem na życie całe związała, następnie ze zdumieniem dostrzegała, że wcale nie w tym stopniu gniewa się na Jerzego jakby to czynić była powinna; ona tak prawa i dumna. Gdzieś się podziała trafność jej sądu, gdzie poczucie godności osobistej? Jerzy obraził ją, posunął śmiałość swą poza wszelkie dozwolone granice wyznając jej swoją miłość, skoro mu przedtem powiedziała, iż jest narzeczoną innego, a ona zamiast gniewu czuła radość szaloną, niepohamowaną, bo zrozumiała w tej chwili, że gdyby była teraz wolną, pokochałaby Jerzego całą duszą.