Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głowę nad jego przyjemnościami. I cóż innego czyniłaby jego niewolnica?
Tak, piękna przyjaciółko, póki dzielisz się między kilku, nie doznaję cienia zazdrości: widzę wówczas w twoich kochankach jedynie następców Aleksandra, niezdolnych do zdzierżenia społem królestwa, którem ja władałem sam jeden. Ale, abyś się miała oddać wyłącznie jednemu! aby inny mężczyzna miał posiąść szczęście, które było moim udziałem! tego nie ścierpię: nie myśl bym zdołał to przenieść. Albo mnie weź z powrotem, albo przynajmniej weź jeszcze kogoś: nie zdradzaj, przez wyłączność swego kaprysu, owej niezniszczalnej przyjaźni, którąśmy sobie przysięgli...



List XLVIII. Wicehrabia de Valmont do Markizy de Merteuil.

Nie będę jeszcze dziś miał szczęścia cię oglądać, piękna przyjaciółko, a oto powody, które, proszę, racz przyjąć z całą pobłażliwością.
Zamiast wrócić wczoraj najkrótszą drogą, zatrzymałem się u hrabiny de ***, dokąd zaprosiłem się na obiad. Dotarłem do Paryża dopiero koło siódmej i natychmiast wstąpiłem do Opery, myśląc że cię tam zastanę.
Po operze, zaszedłem przywitać się z przyjaciółeczkami z za kulis; między innemi, ujrzałem mą dawną Emilję, otoczoną licznym dworem, dla którego wyprawiała tego wieczora kolację. Skoro się zjawiłem, wszyscy poczęli nalegać, abym im dotrzymał towarzystwa. Do próśb tych przyłączyła się także jakaś krótka a gruba figurka, która wyjąkała mi swoje dobre chęci w holenderskiej francuzczyźnie; domyśliłem się, że to jest właściwy bohater wieczoru. Przyjąłem.
Dowiedziałem się w drodze, że pałacyk, w którym mieliśmy ucztować, stanowi umówioną cenę względów Emilji dla tej pociesznej figury i że kolacja jest prawdziwą ucztą weselną. Człeczyna nie posiadał się z ra-