Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
333
KOSMOPOLIS.

Boga o przebaczenie. Jakież zgryzoty targały sercem tego chrześcianina gorliwego, prawie mistyka, wmięszanego w sposób tak dziwny w sprawę krwawą? Miał przynajmniej tę pociechę, że po pierwszem zbadaniu rannego i przeniesieniu go do pokoju przygotowanego na wszelki wypadek z polecenia Ciba, lekarz oświadczył, że odpowiada za życie Florentyna. Kulę nawet wyjął natychmiast, a ponieważ ani kość, ani żaden organ ważniejszy nie był naruszony, więc wyzdrowienie zupełne mogło nastąpić za kilka co najwyżej tygodni.
— Teraz potrzeba nam tylko — rzekł Cibo, który przyniósł tę wiadomość — spisać protokół...
W chwili gdy wszyscy zamierzali wejść do domu dla spełnienia tej ostatniej formalności, zaszedł wypadek całkiem niespodziewany, który ten pojedynek dotąd zupełnie zwyczajny, miał zmienić na spotkanie pamiętne, o którem nieskończone toczą się rozprawy w klubach i w salach fechtunkowych. Jeżeli Pietrapertosa i Cibo nie przestali od samego rana wierzyć w urok rzucony „przez kogoś“, to znaleźli zupełne usprawiedliwienie swego przesądu. Odtąd będą mieli o czem rozprawiać z Casalami, Machaulte’ami i innymi znawcami o jedynym wypadku, w który wmięszanymi zostali. Bolesław Gorski, od chwili, gdy jego przeciwnik upadł, przechadzał się wszerz i wzdłuż, nie dbając widocznie wcale o dowiedzenie się, czy rana była ciężka lub lekka; nagle zbliżył się do