Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
265
KOSMOPOLIS.

Widocznem było dla obu, że żadne porozumienie nie może mieć miejsca w obec takiego szaleńca i wobec osobistości tak upartej, jaką jest jeden z mandataryuszów Florentyna. Zażądali więc obaj od Gorskiego, by ich zwolnił od sekundowania. Mieli bardzo uzasadniony po temu pretekst w małżeństwie Fanny, tak że Bolesław ustąpił. To wycofanie się było drugą klęską. W gorączce wyszukania nowych świadków, Gorski pobiegł do klubu strzeleckiego. Los chciał, że napotkał tu dwóch znajomych: margrabiego Cibo, rzymianina, i księcia Pietrapertosa, neapolitańczyka, którzy w sam raz nadawali się do tego, ażeby najprostszą sprawę doprowadzić do najgorszych rezultatów. Obaj ci młodzieńcy, pochodzący z wyższej szlachty włoskiej, bardzo inteligentni, prawi i dobrzy, należą do tej osobliwszej klasy ludzi, jaką spotykamy w Wiedniu, Madrycie, w Petersburgu, Medyolanie i Rzymie, „clubmenów“ zahypnotyzowanych przez Paryż. I jaki jeszcze Paryż! Paryż uroczystości wykwintnych i rozgłośnych, Paryż, który przepędza poranki na sporcie modnym, popołudnia na odwiedzaniu zakładów szermierskich i saloników pokątnych, wieczory w teatrze, a noce na grze! Ten Paryż, który, odpowiednio do pory roku, emigruje do Monte Carlo na strzelanie do gołębi, do Trouville na wyścigi, do Aix-les-Bains na sezon bakkarata; ma swe własne obyczaje, swój język, swe dzieje, swój kosmopolityzm nawet, gdyż na pewne umysły w całej