Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
16
KOSMOPOLIS.

mieniła ukłon z jakimś młodym, bardzo eleganckim człowiekiem. Młody ten człowiek znał zapewne doskonale dawnego żuawa papieskiego, gdyż zbliżył się doń poufale i rzekł tonem szyderczym i w wybornej francuzczyznie:
— Nareszcie, mam cię, panie margrabio Klaudyuszu Franciszku de Montfanon!... Ukazała się, widziałeś ją i zostałeś zwyciężony!... Pożerałeś ją oczami, tę boską Fanny Hafner?.... Drżyj! Doniosę o tem jego eminencyi kardynałowi Guérillot i, jeżeli będziesz mu źle mówił o jego zachwycającej katechistce, będę świadczył, że widziałem cię zahypnotyzowanego w czasie jej przejazdu, jak trojańczycy przez Helenę. I pewny jestem, że Helena nie miała wcale tego wdzięku nowożytnego, tej duszy w piękności, tego profilu idealnego, tego wejrzenia głębokiego, tych ust marzących i tego uśmiechu!... A! jakże ona jest piękną!... Kiedyż się pan jej przedstawisz?...
— Jeżeli mistrz Julian Dorsenne — odrzekł Montfanon takimże tonem szyderczym — w swym przyszłym romansie okaże tak mało zmysłu obserwacyjnego, jak to w tej chwili czyni, to żałuję jego wydawcy... Chodź pan!
Rzekłszy to, pociągnął młodzieńca na róg ulicy Borgognona.
— Czy widzisz pan, że powóz zatrzymał się przed domem N-er 13, tam?... i boska Fanny, jak ją nazywasz, wyskoczyła?... Weszła do sklepu tego łotra Ribalty... nie zabawi ona tam