Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

JA. A ile też masz sztuk bielizny?...
FRANUŚ. Od roku mam wszystkiego po 12 sztuk! O to jestem przynajmniej spokojny, że mi nie zginie, bo bielizna zostaje pod opieką Doroty, kobiety rzadkiej uczciwości... tak, rzadkiej!...
Liczymy bieliznę i okazuje się straszliwy bezład. Z 12 np. koszul zrobiło się tylko 5 w ciągu roku! a i z tych 5 dwie były cudze. Cóż mówić o chustkach, ręcznikach i t. d. Franuś okazuje wielkie zdziwienie i trwogę.
JA. Ot widzisz, Franiu, ta krótka obserwacja wykazała nam wiele ciekawych rzeczy. Naprzód, że jesteś kompletnie ubogi, powtóre, że źle robiłeś, nie dbając o swoje gospodarstwo i po trzecie, że masz w domu złodziei...
FRANUŚ (zaperzony). Ależ zmiłuj się, kuzynie, nie mów tak! Być może że Kacper jest złodziej... ale Dorota... nigdy!... to kobieta zacna, z głową i sercem...
JA. Dość o niej gadają na mieście i stary sam oburzał się na to, że ona ci pierze bieliznę. Nie zrozumiałem tego, co mówił, ale teraz widzę jasno, że stary miał racją, bo Dorota oszukuje cię...
FRANUŚ (silnie zarumieniony zapewne z gniewu). Stary, powiadasz? stary?... ojciec panny Zofji... Hum! trzeba służbę rozpędzić, ale bez dowodów?...
JA. Dowody już miałeś, licząc swój dobytek, mniejsza jednak o nie, ponieważ mogę dostarczyć ci nowych w ciągu tygodnia.
Franuś zgodził się na to, ja zaś, począwszy od dnia następnego, starałem się dowodzić mu, że go lokaj okrada, i tak:
Kuzyn nasz, jak ci mówiłem, nie zamykał ani cukru, ani herbaty, ani tytoniu, ani pieniędzy. Codzień tedy liczyliśmy pieniądze, ważyli cukier, tytoń i herbatę i przekonaliśmy się, że codzień coś ubywa. Nadto jednego dnia na surducie Franciszka zrobiłem plamę kredą, plama ta wciągu kilku dni na odzieży świeciła, a przecież Kacper twierdził, że czyści ubra-