Strona:PL Bolesław Prus - To i owo.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
PODRÓŻNI.


Na stacji.

PISARZ. A co tam, hej!... czy już wszystko gotowe?
POSŁUGACZ. Już!... proszę pana sekretarza.
PISARZ. A ile sztuk?
POSŁUGACZ. Szesnaście tłumoki i dziesięć osobów.
PISARZ. Pocztyljon... sygnał!...
POCZTYLJON I. Tra la la la tra la!...
POCZTYLJON II. (zbliżając się do dyliżansu). Może państwo będą łaskawe... coś niecoś na piwko... Dobrzem jechał... trąbiłem!... (w dyliżansie milczenie).
POCZTYLJON I. Uu!... to muszą same Żydy jechać?
POCZTYLJON II. Jeszcze gorsze Żydów!... (do dyliżansu). Może państwo będą łaskawe!... takem jechał, a takem zmarzł!... Wielmożny panie dobrodzieju, co łaska!...
GŁOS I. (z dyliżansu). Czy nie widzisz, łotrze jakiś, że śpiemy?... Idź precz!...
GŁOS II. Dziękuj Bogu, zuchwalcze, że cię nie oskarżyłem przed władzą za twoją jazdę!
PISARZ. Ruszaj, pocztyljon!
POCZTYLJON I. Wi ha ho!... maluśkie!... heta... wi!...
CHÓR (w dyliżansie). Oooch!.
POCZTYLJON II. (grożąc dyliżansowi). Bodajeście ręce i nogi połamali... bestyje!

W dyliżansie.

PAN I. (do młokosa). Co to?... kawaler śpisz?...
MŁOKOS. Ja nie potrzebuję spać... Jestem wytrzymały!
PAN I. Kawaler widzę z klas?
MŁOKOS. Więc i cóż stąd?...
PAN I. Nie wiedziałem, że w tym roku kawalerów tak wcześnie rozpuścili?
MŁOKOS. To ja się sam tak wcześnie rozpuściłem!
PAN I. Pewnieś kawaler niepromowany?