Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co za nieuwaga!... — mówił hrabia, pocierając myślące czoło.
Więc, wracając do tunelu anglo-francuskiego — dodał po chwili do innej osoby — o ile wiem, budować go zaczną nie wcześniej jak za lat kilka.
Opuściwszy roztargnionego hrabiego, Lachowicz dostał się w moc pewnej ładnej wdówki, która, obok niezależnego majątku, posiadała wolne serce i miała wielką ochotę zrobić z obojga ofiarę na rzecz Ludwika.
— Nie widziałam pana blisko już miesiąc! — zaczęła, gdy obok niej usiadł.
— Z wielką dla mnie przykrością — odparł malarz.
— Słowa pańskie nie zgadzają się z tem, co mówią inni.
— Miałżeby mnie kto oczernić przed panią? — spytał Ludwik tonem dramatycznym.
— I bardzo nawet! Głos publiczny oskarża pana o nienawiść dla kobiet.
— Chyba o nieśmiałość... Serce ciągnie mnie do nich, rozum ostrzega o niebezpieczeństwie, a rezultatem tej walki jest rzadkie ukazywanie się w towarzystwach.
Dama pochyliła głowę jak ptaszek i bawiąc się wachlarzem, odparła:
— W takim razie moje towarzystwo nie powinno być dla pana niebezpieczne. Nie jestem już groźną dla świata: wyrzekłam się walki i zwycięstw.
— Przeczuwałem to, że jesteś pani najokrutniejszą z kobiet, i dlatego prawie nie powinienbym żałować, żem pani tak długo nie widział!
Dama spojrzała po sali, a widząc, że niema blisko nikogo, rzekła:
— Niema prawidła bez wyjątku. Kto wie, czy nie zmodyfikowałabym mojej zasady...
— Ażeby igrać z niewinnem sercem, któreby pani u stóp