Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pod rękę i zaprowadził do dorożki, do której nie bez trudności obaj wsiedli.
Naprzeciw bramy stała latarnia; gdy światło jej padło na dorożkę, literat z największą zgrozą i zdumieniem spostrzegł, że ubogi człowiek usiłuje wyskoczyć, i że przyzwoicie ubranym młodzieńcem, który mu tego uczynić nie pozwala — jest Lachowicz!
— Ach! jakiż ze mnie baran, żem numeru nie zauważył! — szepnął literat, ocknąwszy się z chwilowego osłupienia.
Gdyby pan Roman posiadał zdolność uogólniania pojęć, przyznałby niezawodnie, że w wielu innych wypadkach, a nawet w ciągu całego życia okazywał podobieństwo do barana. Na nieszczęście, miał zaledwie tyle tylko czasu i przytomności, ile ich było potrzeba na powtórne wydobycie kataloga i zapisanie w nim nowego faktu.
„Pyszny temat do powieści pod tytułem „Niewolnicy warszawscy“ — myślał literat. — Młody malarz, który pobiera jałmużnę na rozpustę w formie pożyczek, chwyta na ulicy żebraka, który pobiera jałmużnę na wódkę... Ciemna noc... migotliwe płomienie latarń, dorożkarz zdumiony, konie pędzą jak w Apokalipsie... Mogę napisać powieść i dramat!...
„Ciekawym tylko, jaka mogła być przyczyna porwania? Naturalnie, że kobieta, — a prawdopodobnie ta kochanka Lachowicza, o której wspominał Sielski. Koniecznie muszę wziąć się do studjowania kobiet upadłych, a tymczasem pójdę do Sielskiego. On Lachowicza zna i niezawodnie udzieli mi szacownych wskazówek.“
Idąc ku mieszkaniu Sielskiego, pan Roman ochłonął nieco, i nowa myśl przyszła mu do głowy:
— Nie!... — mruczał — Sielskiemu o tym wypadku nic nie wspomnę. Ta ciemna noc, to migotliwe światło, pęd dorożki, przestrach dorożkarza i walka prywatnego obdartusa z człowiekiem przyzwoicie ubranym, a wszystko tak plastycz-