Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zuje się jednak, że w najgorszem sercu tleje iskra uczciwości. Powiedzcie mu, że będzie hojnie wynagrodzony...
— Ja tam nic nie chcę od państwa! — odezwał się ponuro Gajda, stojący z kilkoma innymi gospodarzami we drzwiach kuchni.
A potem szepnął, patrząc w ziemię:
— Żeby mi o panienkę nie szło, nawetbym się z chałupy nie ruszył.
Tym sposobem za niebieską wstążkę i kilka poczciwych słówek kupiła Anielka życie trzech osób.
W tej chwili przygalopował biedką Szmul z karczmy i wszedł do kuchni.
— Co się to dzieje? — zawołał siny z trwogi. — Jak się jaśnie pani ma?... Czy nic nie wyratowali?... Ach! takiego ognia jeszcze w naszej wsi nie było. Jakim się to sposobem mogło zrobić?...
Ludzie opowiedzieli mu naprędce o nagłym wybuchu pożaru pod dachem i o poświęceniu Gajdy.
Żyd kiwał głową i mruknął:
— Prędzejbym się spodziewał, że Gajda podpali dwór, aniżeli że wszystkim życie uratuje! Jaśnie pan powinien mu bardzo podziękować.
— Czy od męża nie masz jakiej wiadomości, Szmulu? — zapytała pani.
— Mam i wiadomość, i pieniądze — odparł arendarz. — Pan przysyła sto rubli. Z tego ma być zapłacone siedemdziesiąt parobkom za kwartał, a trzydzieści dla jaśnie pani.
— Kiedyż pan wraca?...
— Tego nie wiem, ino wiem, że dziś ma jechać do Warszawy naprzeciw jaśnie prezesowej.
— Beze mnie? — przerwała pani, zalewając się łzami.
Na twarzy służby dworskiej widać było radość z powodu nadesłanych pieniędzy. Gospodarze natomiast patrzyli na Szmula niespokojnie. Wreszcie jeden zapytał: