Podczas jednego z ostatnich wcieleń na ziemi, Orfeusz wziął na siebie postać dziecka, z niezwykle długiemi palcami i mocno odstającemi uszami. Ponieważ stało się to wśród muzykalnej rodziny, odrazu odgadnięto, że nowonarodzony będzie wielkim fortepianistą i w tym kierunku zaczęto go kształcić.
Talent istotnie był ogromny. Chłopak całe godziny spędzał nad fortepianem, nuty poznał w ciągu tygodnia, a najtrudniejsze melodje grał po jednorazowem usłyszeniu. W ósmym roku wcielenia grywał pod serwetą i na serwecie, nigdy nie chybiając klawisza, a ucho miał tak muzykalne, że naśladował nietylko sposób mówienia każdej znanej osoby, lecz w dodatku umiał udawać głosy wielu ptaków i zwierząt domowych, co było dowodem poczucia natury.
Odznaczał się pracowitością, dzięki której skończył parę konserwatorjów, brał lekcje od najznakomitszych wirtuozów i ostatecznie wyrósł na niepospolitego wykonawcę i erudyta. O erudycji najlepiej świadczyły jego własne kompozycje,