Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 02.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

domu ojca. Tłum już stał przed ich sklepem, a pijaczka klęła, aż się trzęsło.
Znowu wbiegli do alkierza, gdzie stało łóżko ojcowskie, i rzekli do jęczącego paralityka.
— Tatełe!... tu jest a azerne skrzynke, myt gołdene pierścionkes, branzletes ind zekarkes. Trzeba ją odbić tem dłótkiem, a klejnoty wsypać do beczki z kwaszonemi ogórkami...
Josek Cymes miał wielką ochotę zwymyślać synów za wczorajsze poniewieranie go po podłodze. Ale gdy usłyszał o klejnotach i zobaczył garncową puszkę, ułagodził się.
Synowie pod pierzynę włożyli mu puszkę, której jedną połowę oparli na krawędzi łóżka. Dali mu też w ręce młotek i dłótko.
— Nie dam rady! — jęczał paralityk. — To blacha gruba, mnie ręce drżą, i obrócić się nie mogę...
— Niech tatełe otwiera prędko, bo jeszcze kto wejdzie! — odparł Moszek.
A teraz — mówił dalej — mame niech siedzi w oknie i niech płacze, że ojciec umiera... Dy, Awrum, nem den kitel i gadej pacierze, tak, żeby cię wszyscy widzieli, a ja...
Nie dokończył, zobaczył bowiem, że tłum, z matką Wickową na czele, idzie właśnie do domu ich ojca. Więc Moszek schwycił jakąś paczkę drewnianą, wybiegł z izby, okrążył tłum poza budynkami, i nagle stanąwszy zdaleka za gromadą, krzyknął:
— Hej! ty stara Ewa!... Patrzaj, tu jest twoja skrzynka...
Baba, zobaczywszy Moszka z pudełkiem pod pachą, popędziła za nim, klnąc i płacząc. Gromada dzieci i wyrostków pocwałowała za obojgiem, i w taki sposób zgraja obdartusów, z okropnym wrzaskiem, śmiechem i gwizdaniem, poczęła obiegać rynek dokoła.
Jak świat światem, nie widziano jeszcze podobnej uciechy w mieścinie. Żyd biegł truchta, drażniąc babę widokiem pudła i krzycząc: „Warjatka!... warjatka!...“ Ona pędziła, ile