Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 01.djvu/088

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pożółkły, a na rajzbretach i rozpoczętych rysunkach leżała warstwa kurzu.
Władysław czytał z hydrauliki rozdział o turbinach. Gdy weszła żona, z niewymowną goryczą przypomniał sobie, że przed tygodniem żądano od niego planu turbinowego młyna, wczoraj zaś odpowiedziano mu, że młyn kto inny zbuduje.
— Miałem też poco pracować lata całe, wśród niedostatku! — szeptał, pomyślawszy, że owym lepszym od niego ktosiem był cieśla od wiatraków, który plany z patyków układał.
Po tej uwadze rzucił hydraulikę i wziął się do rachunku całkowego. Tu wzrok jego padł na formułę: T(l) = T(2) = 1, i otóż przypomniał sobie, że ma tylko jednego rubla w domu!
— Ja mógłbym jeść przez parę dni suchy chleb, do któregom się przyzwyczaił, — ale ona?!...
„O mnie nie myśl, mój Władziu... Ja mogę jeść suchy chleb, nieraz mi się to przecież zdarzało...“
Obejrzał się, ale w pokoju nie było nikogo. Teraz dopiero przypomniał sobie, że słowa te przed kilkoma dniami powiedziała mu Helunia.
„Ja tam z państwem za jedno; jak państwu tak i mnie!...“ odpowiedziało echo wspomnień głosem Mateuszowej.
— Wielki Boże! jakiż ze mnie egoista!... — pomyślał, i krew uderzyła mu do twarzy.
Z tem wszystkiem, na trzy osoby jest w domu rubel!...
Odwrócił kilkanaście kart książki i trafił na formułę prawdopodobieństwa zdarzenia przyszłego ze zdarzeń przeszłych.
— Jeżeli przez czterdzieści dni nie miałem roboty, jakie jest prawdopodobieństwo, że ją jutro dostanę?
— Jedna czterdziesta pierwsza! — odpowiedziała formuła.
— Ciekawym bardzo, jakie też jest prawdopodobieństwo, że zostanę złodziejem lub samobójcą?...
Formuła milczała.
Przez okno widać było śnieg topniejący na dachach, parę