Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ścią — ale już ja nie kupię!... Roku między nami nie wysiedzisz...
I odwróciwszy się, szedł ku domowi.
— A chłopak twój niech mi się nie włóczy na kolonję — dodał, stając. — Nie dla was sprowadziłem tu bakałarza...
— Wielka rzecz! to i nie będzie chodził, kiedy mu zazdrościcie powietrza w izbie — mruknął Ślimak.
— Tak, zazdroszczę mu powietrza — irytował się Hamer. — Ojciec głupi, niech i syn będzie głupi.
Rozeszli się. Chłop był taki zły, że nawet nie żałował swojej krowy.
— Niech jej tam gardziel poderżną, kiedy tak — mówił sobie. Lecz zorjentowawszy się, że bydlątko nie winno jego kłótni z Hamerem, westchnął.
W domu usłyszał lament. To Magda płacze, że gospodyni wymawia jej obowiązek. Ślimak, milcząc, usiadł na ławie, a tymczasem żona prawiła do dziewuchy:
— Strawyby ci u nas nie zabrakło, to prawda, ale skąd ja ci wezmę pieniędzy na zasługi i na kolędę? Ino sama pomiarkuj. Rośniesz duża, po Nowym Roku patrzyłaby ci się większa zapłata, a u nas jej nie dostaniesz, nawet żadnej. Wreszcie już i roboty niema dla ciebie, jakeśmy krowę sprzedali... Idź se zatem, jutro albo pojutrze, do stryjka — ciągnęła gospodyni — powiedz mu, jaka u nas bieda: że nic się nie sprzedaje, że niema zarobku, żeśmy bydlę musieli rzeźnikom oddać. Powiedz mu to i padnij do nóg, żeby ci lepszy obowiązek wynalazł. Im prędzej, tem lepiej. A jak nam kiedy Bóg miłosierny dopomoże, to se wrócisz...
— Oho! — szepnął Owczarz, słuchający z rogu izby. — Nie wracać, kiedy człowiek raz odyńdzie...
A potem dodał:
— Niezadługo widać skończy się u was i moje panowanie. Po krowie Magda, po Magdzie ja.
— Iii... ty, Maćku, możesz se siedzieć — przerwała mu