Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nistów, a teraz nawet ziemię przewraca nawspak, ryjąc wąwozy tam, gdzie były góry, i wznosząc góry na płaszczyznach.
Jechał tedy, gęsto zacinając konie, a po głowie latały mu zamącone myśli, że lada chwilę ktoś pochwyci go za kark i wtrąci do więzienia, wrzeszcząc: „Jakeś ty śmiał, chamie, prosić o taką robotę, do której wzięli się Niemcy?...“
Z godzinę błądził po jarach, nim wkońcu wydostał się na otwarte pole. Spojrzał za siebie i widział żółte wzgórza skopanej gliny, spojrzał przed siebie i spostrzegł wieś kościelną. To go otrzeźwiło.
„Przecie z tej wsi chodzili chłopy do roboty, i nikt się na nich nie gniewał?“ — pomyślał Ślimak. Następnie zaś przypomniał sobie, że przy zwózce piasku i żwiru były nietylko furmanki Niemców, ale i chłopskie. Zatem i chłopom wolno zarabiać przy kolei, nietylko Szwabom. A jeżeli wolno, więc dlaczego on został wypędzony, jeszcze tak prędko, że mu nawet rozejrzeć się nie dali?
Później przypomniał sobie Fryca Hamera, jego ściągnięte brwi, jego rozmowę z pisarzem, i zrozumiał, co się dzieje. Oto — wygnali go za namową kolonisty. Z początku sam sobie nie chciał wierzyć, lecz wnet znalazł nowe dowody dla swoich podejrzeń. Dlaczego to koloniści ukradkiem wyjeżdżali z domu na robotę? Widocznie, aby ich Ślimak nie podpatrzył. Albo dlaczego Fryc Hamer wypędził Jędrka, kiedy chłopak pytał parobków, gdzie jeżdżą? Znowu dlatego, ażeby Ślimak nie dowiedział się o korzystnej robocie.
— O psie wiary! — mruknął chłop i po raz pierwszy uczuł wstręt do Niemców. Nie dziwił się, że są chciwi na zarobek, ale go do głębi duszy oburzało, że chcieli ukryć rzecz tak widoczną, jak roboty przy kolei.
— Chytre Judasze! Żydów prześcignęły!... — mówił chłop, a w sercu gniew mu kipiał.