Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

manki. Furmanki bawią za domem cały dzień, a wracają późno wieczorem. Następnie podpatrzył Owczarz, że Wilhelm Hamer wywozi z domu wory mąki, krup i połcie słoniny. Jedzie z tem jakby do wsi kościelnej, ale następnie skręca w jar i dojrzeć go nie można.
Wiadomości te sprawiły, że Ślimak począł znowu wstawać raniej i ze wzgórza śledzić okolicę. Przekonał się, że istotnie z każdej kolonji niemieckiej, skoro świt, wyjeżdżają furmanki, ale dokąd? — nie mógł wymiarkować.
Natomiast, patrząc jednego dnia trochę na prawo od kościoła, zobaczył w północno-zachodniej stronie widnokręgu, daleko za polami, jakiś żółty punkt. Punkt ten ku wieczorowi powiększył się, na drugi dzień wyglądał jak kreska, stopniowo rósł, a w końcu zrobił się jakby żółty pasek, zbliżający się do Białki. Jednocześnie dowiedział się od Jędrka, że wracające z roboty wozy Niemców zawalane są piaskiem i gliną.
— A nie pytałeś się, gdzie oni jeżdżą? — spytał Ślimak.
— Pytałem, ale mnie zara przegnał Fryc Hamer, ten z brodą — odparł chłopak.
Ślimakowi nagłe błysnęła myśl.
— Ehej! — zawołał — wiemci ja tera, gdzie oni bywają. To pewnie kolej się już buduje, ani wątpić.
— Dziwno, że do nas nie zaglądał jeszcze żaden kolejnik za kupnem — wtrąciła Ślimakowa.
— Bo jeszcze są daleko. Ale ja sam do nich pojadę — odparł Ślimak.
— Hycle Szwaby! — dodał po namyśle — jak to strzegą sekretu, żeby kto inny nie zyskał...
— A jedźże prędzej w tamtą stronę! — zawołała kobieta. — Przecie teraz powinny dla nas być najlepsze zarobki...
Chłop obiecał, że pojedzie jutro zrana. Ponieważ jednak zaspał, trochę zmarudził, a potem powiedział, że już za