stojących pojedynczo, jak kopce. Trzy z nich (między niemi jeden najwyższy w okolicy, z sosną na szczycie) należą do gospodarza Józefa Ślimaka.
Jest to posiadłość jak pustelnia; do wsi z niej daleko, a jeszcze dalej do dworu.
Obejmuje dziesięć morgów gruntu, od wschodu przytyka do rzeki Białki, od zachodu do gościńca, który z tego miejsca przecina dolinę i biegnie do wsi.
Przy drodze mieszczą się budynki Ślimaka. Jest tam chata, zwrócona jednemi drzwiami do gościńca, drugiemi do podwórka, jest stajnia z oborą i chlewkiem, nakryte jednym dachem, jest stodoła i wreszcie szopa na wozy. Wszystko ustawione wzdłuż boków kwadratowego dziedzińca.
Chłopi dolińscy żartowali ze Ślimaka, że mieszka na wygnaniu, jak Sybirak. Prawda, że do kościoła — mówili — bliżej mu, niż nam; ale zato nie ma do kogo gęby otworzyć.
Pustka wszelako nie była tak bezludną. W jesieni, przy ciepłym dniu, można było widzieć na wzgórzu białą figurę parobka, jak w parę koni orał ziemię, — albo żonę Ślimaka i dziewczynę najmitkę, obie w czerwonych spódnicach, jak kopały kartofle. Między wzgórzami trzynastoletni Jędrek Ślimak zwykle pasł krowy, wyprawiając przytem dziwne łamańce. Lepiej zaś poszukawszy, znalazłbyś jeszcze ośmioletniego Staśka, z białemi jak len włosami, który włóczył się po wąwozach, albo, siedząc na pagórku pod sosną, zamyślony patrzył w dolinę.
Zagroda ta, kropla w morzu ludzkich interesów, była odrębnym światem, który przechodził różne fazy i posiadał własną historję.
Był naprzykład czas, że Józef Ślimak miał ledwie siedem morgów gruntu, a w chacie tylko żonę. Wkrótce jednak spotkały go dwie niespodzianki: żona powiła syna Jędrka, a gospodarstwo, skutkiem układu o serwituty, powiększyło się o trzy morgi gruntu.
Strona:PL Bolesław Prus - Placówka.djvu/009
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.