Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Postawisz garniec wódki — dodał drugi.
— Albo dostaniesz basarunek! — wtrącił trzeci ze śmiechem.
Po namyśle chłop odparł:
— Jużci wolę dostać, niż dawać...
Mularzom się i to podobało. Wsunęli mu znowu parę razy czapkę na oczy, ale ani upominali się o wódkę, ani mu nie sprawili basarunku.
Tak, zabawiając się, zaszli na miejsce i wzięli się do roboty. Majstrowie wleźli na wysokie rusztowania, a dziewuchy i wyrostki zaczęły cegłę nosić. Michałkowi, jako nowotnemu, kazano przerabiać gracą wapno z piaskiem.
Tym sposobem zaciągnął się do mularki.
Na drugi dzień dali mu do pomocy dziewuchę, tak ubogą, jak on. Za całe odzienie miała starą chustkę, dziurawą spódnicę i koszulinę — pożal się Boże! Nie była wcale ładna. Miała śniadą i chudą twarz, nos krótki, zadarty i niskie czoło. Ale Michałko nie był wybredny. Ledwie stanęła przy nim z gracą, zaraz nabrał do niej ciekawości, jak zwyczajnie chłop do dziewuchy. A kiedy spojrzała na niego z pod wypłowiałej chustki, uczuł, że mu jakoś ciepło we środku. Nawet ośmielił się tak, że do niej zagadał:
— Skądeście to? Zdalekaście od Warszawy? Dawno robicie z mularzami?
O takie ją tam rzeczy wypytywał, mówiąc: wy. Ale że ona zaczęła mu mówić: ty, więc i on jej — ty.
— Nie męcz się — mówił — już ja zrobię i za ciebie, i za siebie.
I robił sprawiedliwie, aż się z niego pot lał strumieniami; a dziewczyna tylko suwała gracą po wierzchu wapna tam i napowrót.
Od tej pory chodzili dwójką przez cały dzień zawsze razem i zawsze sami. Niekiedy łączył się z nimi jeden czeladnik. Dziewusze nawymyślał, z chłopa nakpił i tyle. Wieczorem zaś