Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyszła pani majstrowa zadawała się z pospolitemi robotnicami.
Mężem był dobrym. Czasami marudził, że jedzenie jest niesmaczne, albo późno ugotowane, że dziecko zawalało się, albo że bielizna zbyt mocno jest zafarbkowana. Ale nigdy nie wymyślał, a nawet nie podnosił głosu, jak inni. Co niedzielę prowadził żonę o parę wiorst do kościoła, a jeżeli dzień był pogodny, brał córeczkę i niósł ją na rękach. Ile razy był w mieście, przynosił gościńca: dziecku obwarzanek albo piernik, żonie tasiemkę, wstążkę, nici, albo cukier i herbatę.
Córeczkę kochał i pieścił się z nią, ale tęsknił do syna, którego nie miał.
— Co to za pociecha z dziewczyny? — mówił nieraz. — Chowa się ją dla ludzi i jeszcze dopłacać trzeba, ażeby ją wzięli. A syn — to podpora na starość, onby mógł i warsztat objąć...
— Miej ty najprzód warsztat, a syn się znajdzie — odpowiedziała żona.
— I, i, i!... gadasz mi to od trzech lat... Z ciebie już chyba nie będzie pociechy — kończył ślusarz.
Tymczasem żona nie napróżno chwaliła się, i w szóstym roku małżeństwa, właśnie gdy młody Adler powrócił z zagranicy, powiła syna. Ślusarz był zachwycony. Na chrzciny wydał ze trzydzieści rubli, a żonie sprawił nową suknię, nie licząc wydatków, jakie za sobą pociągnęła słabość. Z oszczędzonych pieniędzy ubyło mu około stu rubli, które do świętego Michała postanowił odzyskać.
Na nieszczęście w fabryce zaprowadzono oszczędności. Tym razem Gosławski klął pospołu z innymi, ale z podwojoną gorliwością pracował. Przychodził do fabryki o piątej, wracał do domu czasem o jedenastej w nocy, taki zmęczony i senny, że niekiedy z żoną się nie witał, dzieci nie ucałował, tylko upadał w ubraniu na łóżko i zasypiał jak kamień.
Taka nadzwyczajna gorliwość gniewała jego kolegów. Naj-