Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niu) wielebny miał do spełnienia mniejszą misją religijną, polegającą na tem, ażeby naprzód — zmartwić bliźniego, a następnie — pocieszyć go, gdy już będzie strapiony. Jechał do swego przyjaciela Gotlieba Adlera, żeby mu donieść, że jego jedyny syn, Ferdynand Adler, narobił długów zagranicą. Doniósłszy zaś o tem ojcu, miał go później uspakajać i — wyjednać przebaczenie dla lekkomyślnego młodzieńca.
Gotlieb Adler był właścicielem fabryki bawełnianych tkanin. Szosa, nie wysadzona wprawdzie drzewami, ale starannie utrzymana, łączy fabrykę ze stacją kolei żelaznej. To, co z szosy widać na lewo, za gajem drzew, to nie jest jeszcze fabryka, ale miasteczko. Fabryka leży na prawo od szosy. Z pomiędzy klonów, lip i topoli wyglądają czarne i czerwone dachy kilkudziesięciu robotniczych domków, a za niemi — gmach czteropiętrowy, zbudowany w podkowę i otoczony innemi gmachami. To właśnie fabryka. W długich szeregach okien przeziera się słońce i oblewa je plamami złota. Wysoki, ciemno-wiśniowy komin wyziewa czarne kłęby gęstego dymu. Gdyby wiatr powiał z tamtej strony, pastor usłyszałby huk machin parowych i chaotyczny szmer tkackich warsztatów. Ale wiatr wieje z innej strony, i dlatego słychać tylko świst odległej lokomotywy, turkot bryczki Böhma, parskanie jego konia i śpiew ptaszka — może przepiórki, nurzającej się w zielonem zbożu.
Tuż przy fabryce widać większe, niż gdzie indziej skupienie drzew. Jest to ogród Adlera, z którego gdzie niegdzie przeglądają białemi płatami — ściany wykwintnego pałacyku i budynków gospodarskich.
Ciągłe zwracanie uwagi na tłustego konia, ażeby się nie potknął, znużyło wreszcie pastora. Ufając miłosierdziu Tego, który wydobył Daniela ze lwiej jamy, a Jonasza z wielorybiej paszczy, wielebny przywiązał lejce do poręczy kozła i złożył ręce jak do modlitwy. Böhme lubił marzyć, ale marzył tylko wówczas, gdy mógł puścić w młynka dwa wielkie palce u rąk,