Strona:PL Bolesław Prus - Opowiadania wieczorne.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Te ostatnie lekcje odbywały się ze szczególniejszemi ceremonjami.
Przedewszystkiem nauczyciel zdejmował swój watowany żupan i poprawiał na głowie myckę, która zapewne skutkiem wieloletniego sąsiedztwa z mózgiem Nusyma okazywała bardzo wyraźne ślady skamieniałości. Następnie otwierał książki i ustawiał wzdłuż stołu swoich uczniów, zimą i latem ubranych tylko w długie koszule. Następnie dolny skraj każdej koszuli wsadzał za kołnierz, po której to operacji grupa uczących się bachurów nabierała podobieństwa do oddziału szkockiej piechoty podczas marszu odwrotowego.
Po tych dopiero przygotowaniach następował wykład wszelkiej mądrości tego świata, polegający na czytaniu płaczliwym głosem Talmudu przez wszystkich uczniów razem.
Jeżeli który z nich niedość donośnie krzyczał, niedość szybko wymawiał, lub niedość rzewnie lamentował, wówczas skamieniała krymka nauczycielska bardzo energicznie stykała się z najwybitniejszą stroną podkasanej osobistości ucznia.
Kilkanaście lat tej od rana do nocy trwającej edukacji rozwinęły nietyle rozum, ile raczej fantazją Jakóba, który z tabliczki mnożenia wiedział wprawdzie, że sześć razy sześć czyni złoty i groszy sześć, ale zato z literatury talmudycznej wyprowadził wniosek, że, bądź co bądź, on i jego współwyznawcy powinni wrócić do Palestyny.
W opinji tej podtrzymywał go zarówno ojciec, któremu handel szedł tępo, jak i jedna z ciotek, właścicielka dwu starych koszów, przeznaczonych do roznoszenia jabłek i pierników, jak wreszcie i sam nauczyciel Goldwaser, który prawdopodobnie sądził, że klimat Ziemi Obiecanej mniej od naszego sprzyja przychodzeniu na świat bliźniąt.
Wprawdzie Szaja Kalkulator, wuj Jakóba, podekpiwał sobie na gruby kamień z emigracyjnych zachcianek ubogiej rodziny, ale nikt na to nie zważał. Szaja bowiem miał często nawiedzany szynczek i dom własny, żył zapanbrat ze