Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

posag twojej ciotki, bo przecie na rządcostwie, nie kradnąc, nie mógłbym zebrać tyle pieniędzy. Przez trzy lata płacił nam dziedzic siedem procent, czterysta dwadzieścia rubli rocznie. Przez ostatnich trzy lat nic nie płacił, ażeby, jak mówił, zebrała się większa suma. Zato ja musiałem od ludzi pożyczać na naukę dzieci.
Westchnął, odpoczął i mówił dalej:
— Dziś wzywa mnie ta... ta... cyganka i mówi: — Zwrócimy panu kapitał w ciągu miesiąca; ale za trzy ostatnie lata porachujemy nie siedem, tylko dwa procent. Osłupiałem, więc pytam: Jakimże to sposobem, pani prezesowo?... Przecie to dla nas ciężka krzywda! A ona na to: — Żaden rządca nie da sobie zrobić krzywdy, więc — jak pan chce. — Słyszałeś?... Prawie zarzuca mi złodziejstwo, a sama zagrabia dziewięćset rubli gotówką!
— Pocóż się wuj godzi?
— Cóż mam robić? Gdzie znajdę miejsce, jeżeli mi tutaj wymówią, choćby od nowego roku? Zresztą łudzę się, że dziedzic nie skrzywdzi mnie. On, jestem pewny, zwróciłby te dziewięćset rubli, ale czy będzie miał?
— Rzeczywiście awantura! — rzekł zirytowanym głosem Józef.
— Rozbój na równej drodze!... Ale bywaj zdrów; muszę jechać do domu i podzielić się z żoną tym pasztetem. Nie odprowadzaj mnie do bryczki. Wymknę się stąd, ażeby mnie nikt nie spostrzegł. A sam nie śpiesz z powrotem, rozerwij się.
Józef mimowolnie spojrzał w okno.
— Świeci się w pokojach tej pani — rzekł.
— A tak, dziedzic jest u niej.
— Cóż oni tam robią?
— Czekają na Radcewicza, ażeby grać z nim w karty, a tymczasem — grają sami we dwójkę! — odpowiedział, machnąwszy ręką, Wodnicki.
„Cóż za osobliwe życie tych ludzi!“ — pomyślał Józef, nie