Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drożej... A nie mówiłem, że żadna powódź, żaden pożar nie zrobi tyle klęski, co jedna kobieta?... Ale ten pan Ildefons zuch bestyjka!... Muszę ja się kiedy z nim rozprawić po swojemu.
Mędrzec pomyślał chwilkę i mówił, jakby do siebie:
— Natura za pośrednictwem kobiet dopuszcza się na nas wielkiego oszustwa. Kobieta anioł!... kobieta bogini!... kwiat!... gwiazda!... jak wołają niektóre półgłówki. A tymczasem cóżto jest naprawdę kobieta?
Ptak — piękne stworzenie, choćby i kogut. A dlaczego piękny? Bo ma ładne pióra i ładnie ułożone. Gdybyś jednak oskubał koguta, przekonałbyś się, że to nie żaden cud, ale zwyczajna pokraka.
Kobieta, w gruncie rzeczy, jest tym oskubanym kogutem, którego my, głupi mężczyźni, stroimy w najpiękniejsze pióra naszej wyobraźni, a potem upadamy przed nim na twarz i wołamy: jakiś ty cudny!... To nie cud, to oskubany ptak, który w dojrzałym rozumie budzić musi wstręt, a przynajmniej niesmak. — To też, ile razy zobaczysz pannę Klotyldę, nie zważaj na jej miny, spojrzenia, uśmiechy, ale przypomnij sobie, że to kogut bez pierza.
Proszkiewicz z łatwością wyobraził sobie pannę Klotyldę w postaci bardzo oskubanej; ale wstrętu, a choćby tylko niesmaku wcale nie doświadczał. Natomiast czuł, że zadrwiła z niego, a myśl o tem zdmuchnęła budzącą się w nim miłość.
„Miejże pana Ildefonsa, kiedy ci z nim dobrze!“ — mówił w sobie Ludwik.
Nietylko nie kochał jej, ale już go nawet przestała obchodzić.
Na drugi dzień panna Klotylda, trochę zakłopotana, gorąco dziękowała Ludwikowi za wczorajszą uprzejmość, jeszcze goręcej ubolewała nad okradzeniem, a na pociechę powiedziała mu, że Pomidor za jego pieniądze był na galerji, w pierwszym rzędzie, z jakąś podtatusiałą damą.