Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czekał, robił i — nie wychodził, odkładając z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. Chwilami zdawało mu się, że nie potrafiłby żyć, nie mając przed sobą półokrągłych okienek pracowni, pieca z cegły ogniotrwałej i stalowego cylindra. Już nawet we śnie widywał manometr wykonywający jakieś nieprawidłowe ruchy, albo szalki, na których w żaden sposób nie mógł zważyć dwu miligramów.
Niekiedy ze swoich szarych izb wymykał się na dziedziniec. Były to wakacje, pełne radosnego zdumienia. Jakie niebo szafirowe i ogromne!... Jak ten powiew przypomina dziecinne lata i pocałunki!... Jaki ten świat piękny!... Wdrapywał się na stos kamieni i opierał rękoma na murze, otaczającym fabrykę. Tuż przy dłoni ujrzał kępkę trawy wyrosłej z pomiędzy cegieł i opanowało go rozrzewnienie. Począł rozglądać się jak w nieznanej okolicy. Tam — Paryż owinięty tumanem dymów; przed nim pomarszczona falami srebrzy się Sekwana, mkną barwne statki parowe i cicho suną białe żagle. Daleko słychać strzały: to musztruje się francuska piechota. Bliżej świszcze lokomotywa, a tuż nad jego głową przelatuje ptak...
Gdyby też pójść do Paryża, albo popłynąć statkiem, albo pojechać kilkanaście mil koleją i nasycić się zielonością, światłem, powietrzem...
„Zaczekaj jeszcze dzień, zrób jeszcze jeden hydrometal, a pójdziesz do Paryża, nawet popłyniesz Sekwaną“ — radził mu głos.
Wtedy Juljan wracał do pracowni z nowem postanowieniem, że po tej próbie, kilka dni odpocznie. Wracał, robił próby, otrzymywał hydrometale i — znowu zapominał o świecie. Zdawało mu się, że każdy dzień, spędzony poza pracownią, na kilka lat odsunąłby go od pracy, od wynalazku, od sławy!
— Pójdę do Paryża jako triumfator, albo wcale nie pójdę — mówił.
Nareszcie otrzymał hydrometal Dwa Sigma. Był to właśnie ów lżejszy od wody, a zarazem ostatni z szeregu związków od-