Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zbladłem tak, że ciotka spostrzegła moje wzruszenie.
— Co tobie? — spytała przestraszona.
— Nic! — odpowiedziałem z uśmiechem i schowałem list do kieszeni.
— Co to za list?... pokaż mi go — mówiła, wyciągając rękę.
— Kiedy indziej — odparłem i, dla uniknięcia dalszych pytań, wybiegłem z domu.
— Dziś jest piątek. Więc za kilkadziesiąt godzin poznam tajemniczą przyjaciółkę!... — szeptałem, idąc przez ulicę.
List palił mnie. Wstąpiłem do najbliższej sieni i odczytałem go kilka razy.
— Jakie cudowne pismo!... Jaka szlachetność wyrażeń!... Jaka woń!... Skąd ona mnie zna?...
Przyszła mi na myśl awantura, z powodu głośnego czytania pierwszej pieśni „Nerona.“
— A może to córka naszego ówczesnego sąsiada, która podsłuchiwała mój poemat?... Pewnie starsza, wcale ładna... Nie! — siedemnastoletnie panny nie mają tak pewnej ręki i nie wyrażają się tak śmiało, a zarazem szlachetnie. „Poeto! odgadłam twoją duszę...“ Co za wzniosłość!... Tak, to musi być osoba już dojrzała.
Niebo otworzyło się nade mną. Drzemiące zdolności ocknęły się i zagrały jak chór serafinów. Czułem, że pokocham tę kobietę, tak wyższą od swego otoczenia. Czułem, że napiszę poemat, utkany nie ze krwi i ognia, ale z uniesień i zachwytów.
O moja Lauro!... o Beatrycze!...
Gdyby kto znał stan mej duszy, przekonałby się, w jak cudowny sposób miłość uzacnia, podnosi, uświęca człowieka. O, jakżem się wstydził poematu „Nero“! W jakiem świetle widziałem awanturniczą przeszłość!
Najdotkliwszym ciosem było dla mnie to nieszczęście, że niedawno pozbawiłem się nowego fraka i czarnych kaszmiro-