Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wypowiadać nie mające związku wyrazy, między któremi najczęściej powtarzał się: „Edmund!“
Przewieziono ją ostrożnie do mieszkania pana Hipolita, pielęgnowano, leczono... Po paru dniach już wstała i poczęła wykonywać jakieś ruchy palcami, a gdy na domysł lekarza podano jej bawełnę i druty — wzięła się do robienia pończochy i zrobiła coś bardzo podobnego do tej części odzieży.
Po upływie tygodnia dano jej włóczkę, a wtedy robiła kaftanik na drutach. Powrócił jej sen i apetyt, lecz doktorzy zaopinjowali, że straciła pamięć.
Był to ostatni cios dla pana Hipolita, wypadek ten bowiem odbierał wszelką nadzieję znalezienia zakopanych pieniędzy. Staruszka jednak musiała sobie coś przypominać o nich, każde bowiem pytanie, skierowane do tego przedmiotu, budziło w niej straszny niepokój. Zdawało się, że rozumie, o co chodzi; czerwieniła się, zrywała z krzesła, wskazywała gdzieś rękoma, lecz wysiłki te szybko ją wyczerpywały. Wtedy ulegała senności i apatji tak, że dla utrzymania jej przy życiu zarówno pan Hipolit, jak i Melcia postanowili nie dowiadywać się już o ukrytym majątku.
— Dajmy spokój! — mawiał Hipolit. — Przeklęte to są pieniądze!
Melcia nie odpowiadała nic, lecz niedługo potem ojciec zobaczył w pokoju jej pędzelki, miseczki z farbami i stosy fotografij. Po raz drugi zubożała panna wzięła się do retuszowania, tym razem z podwójną gorliwością, chociaż z nieosobliwem powodzeniem. Źle opalane mieszkanie było chłodne, w kątach pokojów zaczęły ukazywać się wilgotne plamy, w kuchni woda marzła, a biednej Melci siniały paznokcie i sztywniały delikatne paluszki. W podobnych okolicznościach trudno być artystą.
Klęski mają tę dobrą stronę, że uczą ludzi tego, o czem w chwilach powodzenia nie myśleli nawet. To też i pan Hipolit i jego córka poczęli kształcić się moralnie. Usługiwali