Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ulęknie. Zagroź mu więc czem chcesz: ogłoszeniem w dziennikach, pojedynkiem... procesem wreszcie...
Edzio zakręcił się, usłyszawszy o procesie.
— Widzi szanowny kuzyn — odparł — jestem w fatalnej pozycji, gdyż Piotr ma pewien kwit...
— Na którym podpisałeś hrabiego?... — przerwał Hipolit.
— Ale tylko żartem!... słowo honoru, że żartem! — upewniał Edzio. — Chodziło o nędzne trzydzieści rubli, był więc oczywisty żart, chociaż... gdyby się dziadek dowiedział...
Pan Hipolit wydobył z pugilaresu jakiś papier i rzekł:
— Oto jest ów kwit. Wykupiłem za dwa razy większą sumę, aby tylko ocalić twoje nazwisko.
— Drogi kuzynie! — krzyknął Edzio, wyciągając do papieru obie ręce. — O! teraz czuję, że mogę wejść na drogę cnoty...
— Za pozwoleniem! — odparł kuzyn — kwit ten oddam, ale mężowi mojej córki. A teraz dowidzenia!... Duś Piotra, wydobądź pieniądze, lecz o mojej dzisiejszej wizycie ani słowa!...
Po jego odejściu, Edmund począł obiegać pokój jak szalony, myśląc o odebraniu pieniędzy, o zemście nad Piotrem i małżeństwie z Amelją. Życie wydało mu się znowu bardzo ponętnem.
Poszedł natychmiast do Piotra, lecz w drodze opuściła go energja. Zawahał się więc i wysłał kartkę do Hipolita z prośbą o chwilę rozmowy. Przy powtórnem widzeniu się z nim, rzekł:
— Kochany kuzynie! czy nie lepiej byłoby tego hultaja Piotra zostawić w spokoju i raczej oddziaływać na ciotkę? Wszakże ona ma sto tysięcy, jest stara, uczciwa i nie zechce przecież zniweczyć szczęścia dwu istot: mego i kuzynki Amelji... Gdy jej powiem, że pragnę wejść na drogę cnoty...
— Szaleńcze! — zawołał rozgniewany Hipolit — rób, co ci każę, a ciotkę mnie zostaw. Baba ta codzień umiera ze stra-