Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ców. Widział, że z każdym dniem niszczeją ściany pałacu, na pachołkach blaknie liberja, sadzawka zielskiem zarasta, Żydzi i koloniści kłaniają się nie tak nisko jak dawniej, a wszelkie dorobkiewiczostwo coraz hardziej kark podnosi. Z tych powodów w duszy jego wyrodził się nieopisany choć naturalny wstręt do ubóstwa i ruiny, a nienawiść do wszelkich ludzi niższych kondycyj, którzy, ile razy mogli, zatruwali życie potężnym niegdyś możnowładcom.
Na grunt tych nienawiści i wstrętów, siano w duszę Adama tęsknotę do przeszłej świetności rodu. Znał on na palcach wszystkich książąt i hrabiów, z którymi był spowinowacony, a którzy w epoce upadku usuwali się od niego. Rozpamiętywał świetne łowy, bale, ciągnące się po całych tygodniach, klejnoty, które zdobiły suknie jego prababek, służbę i cugi, po których dziś tylko puste miejsce zostało. „Żeby też te dobra i te czasy wróciły kiedy!“ — myślał Adam, a jego babka, sędziwa matrona, powtarzała mu codzień:
— Patrz, co się dzieje, i bierz do serca, co ci mówię, Adasiu!... Ród wasz mocny był i sławny, pokąd pilnował całości swego gniazda, ale dziadowie i ojciec twój nie dbali o to, a my dziś robimy się pośmiewiskiem dla ludzi. Pamiętaj więc, abyś ty i dzieci twoje odzyskał co stracone... Pamiętaj, że z grobu powstanę przekląć cię, gdybyś zawiódł moje nadzieje!...
Zmarła babka i matka, poszedł za nią i ojciec Adama, rozbiegli się kucharze, ale on nauki pamiętał i myślał o tem, aby znowu rozniecić dogorywający blask starego rodu. Los sprzyjał mu, niedługo bowiem, wbrew popędowi serca, ożenił się z kobietą chorowitą wprawdzie i brzydką, która mu jednak ogromny posag wniosła.
Była chwila, że Adam mógł cały majątek przodków odzyskać, lecz wówczas właśnie inne rzeczy odwróciły jego uwagę. W bogatym, młodym i przystojnym nowożeńcu ocknęła się żyłka ojcowska. Trzebaż było mieć przecie powozy i konie,