Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/445

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Panna Izabela?... — zapytał Szuman. — Cóżto, czy ma zamiar nawet Pana Boga kokietować, czy tylko chce po wzruszeniach odpocząć, ażeby pewniejszym krokiem wyjść zamąż?
— Daj jej pan spokój... to dziwna kobieta... — szepnął Ochocki.
— One wszystkie wydają się nam dziwne — odparł zirytowanym głosem doktor — dopóki nie sprawdzimy, że są tylko głupie albo nędzne... O Wokulskim nie słyszałeś pan czego?...
— A właśnie... — odpowiedział Lecz nagle zatrzymał się i umilkł.
— Cóż, wiesz pan co o nim?... Czy może robisz z tego tajemnicę stanu?... — nalegał doktor.
W tej chwili wpadł Kazimierz, wołając.
— Panie doktorze coś się stało naszemu panu. Prędzej, panie.
Szuman zerwał się, razem z nim Ochocki. Siedli w dorożkę i pędem zajechali przed dom, w którym mieszkał Rzecki.
W bramie zastąpił im drogę Maruszewicz, z mocno zafrasowaną miną.
— No, wyobraź pan sobie — zawołał do doktora — taki miałem do niego ważny interes... Chodzi przecież o mój honor... a ten tymczasem umarł sobie!...
Doktor i Ochocki w towarzystwie Maruszewicza weszli do mieszkania Rzeckiego. W pierwszym