Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tem, albo, że mimowoli zrobi jakiś śmieszny skandal... Nadewszystko zaś lękał się spotkania znajomej twarzy.
Wrócił zmęczony i wzburzony, ale tej nocy spał dobrze.
W tydzień po odwiedzinach Węgiełka, wpadł Ochocki. Zmężniał, opalił się i wyglądał na młodego szlachcica.
— A pan zkąd? — zapytał go Wokulski.
— Prosto z Zasławka, gdzie siedzę prawie od dwu miesięcy — odparł Ochocki. — A niechże ich wkońcu dyabli wezmą, w jakie wpadłem awantury!...
— Pan?...
— Ja, ja, panie i w dodatku, bez winy. Włosy panu powstaną na głowie!...
Zapalił papierosa i prawił:
— Nie wiem? czyś pan słyszał, że nieboszczka prezesowa, oprócz drobnej części, cały swój majątek zapisała na cele dobroczynne. Szpitale, domy podrzutków, szkółki, sklepy wiejskie et caetera... A książe, Dalski i ja należymy do grona wykonawców jej woli... Bardzo dobrze!... Już zaczynamy wykonywać, a raczej starać się o zatwierdzenie testamentu, gdy w tem (będzie z miesiąc), wraca z Krakowa Starski i oświadcza nam, że, w imieniu pokrzywdzonej rodziny, wytoczy proces o zwalenie testamentu. Naturalnie, książe ani ja nie chcemy o tem słyszeć; ale baron, którego pod-