Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dlowy, a więc każde ich ekonomiczne zwycięstwo, jest czystym zyskiem dla kraju... Nie mam racyi?...
— Muszę się nad tem zastanowić — odparł Wokulski. No, a jaką jeszcze masz uciechę?...
— Największą. Wyobraź sobie, że na pierwszą wieść o moich przyszłych sukcesach finansowych, już chcą mnie żenić!... Mnie, z moją żydowską mordą i łysiną!...
— Kto?... z kim?...
— Naturalnie, że nasi znajomi, a z kim?... Z kim zechcę. Nawet z chrześcijanką i to z pięknej familii, bylem się ochrzcił...
— A ty?...
— Wiesz co, że gotówem to zrobić przez ciekawość. Poprostu dla dowiedzenia się: w jaki sposób przekona mnie o swej miłości chrześcianka piękna, młoda, dobrze wychowana, a nadewszystko z porządnej familii?... Tu już miałbym miliony zabaw. Bawiłbym się, widząc jej konkury o moję rękę i serce. Bawiłbym się, słysząc: jak mówi o swej wielkiej ofierze dla dobra rodziny, a może nawet ojczyzny. Bawiłbym się wkońcu, śledząc w jaki sposób powetowałaby sobie swoję ofiarę: czy oszukiwałaby mnie starą metodą, to jest potajemnie, czy nową, to jest jawnie i może nawet żądając mego przyzwolenia?...
Wokulski schwycił się za głowę.
— Okropność... — szepnął.
Szuman patrzył na niego zpod oka.