Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Panna Izabela sposępniała.
— Belu — szepnęła do niej, przechodząca w tej chwili hrabina — wyjeżdżamy.
— Cóż, Molinari obiecał?... — zapytała tym samym tonem panna Izabela.
— Wcale go nie prosiłam — odpowiedziała dumnie hrabina.
— Dlaczego, ciociu?...
— Zrobił niekorzystne wrażenie.
Gdyby doniesiono pannie Izabeli, że umarł Wokulski z powodu Molinarego, wielki skrzypek nie straciłby nic w jej oczach. Ale wiadomość, że zrobił złe wrażenie, dotknęła ją w niemiły sposób.
Pożegnała artystę chłodno, prawie wyniośle.
Pomimo znajomości trwającej ledwie kilka godzin, Molinari żywo zainteresował pannę Izabelę.
Kiedy późno wróciwszy do domu, spojrzała na swego Apolina, zdawało jej się, że marmurowy bożek, ma coś z postawy i rysów skrzypka. Zarumieniła się, przypomniawszy sobie, że posąg bardzo często zmieniał fizyognomią i nawet przez krótką chwilę był podobny do Wokulskiego. Uspokoiła się jednak uwagą, że dzisiejsza zmiana jest ostatnią, że dotychczasowe jej upodobania polegały na omyłkach i że Apolo, jeżeli mógł kogoś symbolizować, to tylko Molinarego.
Nie mogła zasnąć, w sercu jej walczyły najsprzeczniejsze uczucia, gniew, obawa, ciekawość i jakaś tkliwość. Czasem nawet budziło się zdu-