Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

coś niezwykłego. Wola w nim słabła, czuł, że traci przytomność i, ażeby odzyskać ją, musiał znowu zobaczyć pannę Izabelę w towarzystwie elegantów. I dopiero wówczas, gdy słyszał jej szczery śmiech i stanowcze zdania, kiedy widział jej ogniste spojrzenia, rzucane na panów: Niwińskiego, Malborga i Szastalskiego, przez mgnienie oka zdawało mu się, że spada przed nim zasłona, poza którą widzi jakiś inny świat i jakąś inną pannę Izabelę. Wtedy, niewiadomo zkąd, zapalała się przed nim jego młodość pełna tytanicznych wysiłków. Widział swoję pracę nad wydobyciem się z nędzy, słyszał świst pocisków, które kiedyś przelatywały mu nad głową, a potem widział laboratoryum Geista, gdzie rodziły się niezmierne wypadki i, spoglądając na panów: Niwińskiego, Malborga i Szastalskiego, myślał:
„Co ja tu robię?... Zkąd ja modlę się do jednego z nimi ołtarza?...“
Chciał roześmiać się, ale znowu wpadał w moc obłędu. I znowu wydawało mu się, że takie, jak jego życie, warto złożyć u nóg takiej, jak panna Izabela, kobiety.
Bądź jak bądź, pod wpływem nieostrożnego słówka pani z de Gins’ów Upadalskiej, w pannie Izabeli poczęła wytwarzać się zmiana na korzyść Wokulskiego. Z uwagą przysłuchiwała się rozmowom panów odwiedzających jej ojca i w rezultacie spostrzegła, że, każdy z nich, ma albo kapitalik,