szyłby się losem pani Heleny, pani Helena nie pokochałaby go, a więc i nie pobraliby się... Bo, ściśle rzeczy biorąc, jeżeli w Stachu zbudziło się jakieś gorętsze uczucie dla pani Stawskiej, to dopiero od owego procesu.
— Zbudziło się, powiadasz pan?...
— Bah! Czyto pani nie widziała, jak wczoraj szeptali na tej kanapie?... Wokulski dawno już nie był tak ożywiony, a nawet wzruszony, jak wczoraj...
— Bóg cię zesłał, kochany panie Rzecki — zawołała staruszka i na pożegnanie, pocałowała mnie w głowę.
Dziś kontent jestem z siebie i, choćbym nie chciał, muszę przyznać, że mam meternichowską głowę. Jakto ja wpadłem na myśl zakochania Stacha w pani Helenie, jak ja to wszystko ułożyłem, ażeby im nie przeszkadzano!..
Bo dziś nie mam już najmniejszej wątpliwości, że i pani Stawska i Wokulski, wpadli w zastawioną na nich pułapkę. Ona, w ciągu paru tygodni, zmizerniała, (ale jeszcze lepiej wyładniała bestyjka), a on formalnie traci głowę. Jeżeli tylko nie jest wieczorem u Łęckich, co zresztą trafia się nieczęsto, bo panna wciąż baluje, to zaraz chłopak sprowadza się do pani Stawskiej i siedzi tam, choćby do północy. A jak się wtedy ożywia, jak jej opowiada historye o Moskwie, o Paryżu!... Wiem, bo choć nie bywam wieczorami, ażeby im nie prze-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/125
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.